poniedziałek, 11 lutego 2013

XXIII



Gdy skończyłam czytać, Norbert wciąż milczał i wpatrywał się w stronicę księgi.
- Ja nadal nic nie widzę – powiedział – ale skoro mogłaś to przeczytać, tzn że ty jesteś tą, która stoczy walkę z Asmodeuszem.
Zdumiał mnie ostry ton jego głosu.
- Norbert? O co chodzi? - dotknęłam jego ramienia dłonią, od razu mnie przyciagnął sobie na kolana. 
- Przepraszam.... po prostu .... chciałbym cię schować głęboko w sercu, a nie narażać cię na walkę, ale Księga aniołów nie może się mylić.
- Jeśli tak, to oznacza, że ...- pochyliłam się i pocałowałam jego usta, miękkie i gorące. 
- Że byłem narzędziem...że nie mam wyroku... - poderwał się i przytulił mnie mocno. Roześmiałam się w głos. Miałam w głowie odkąd go poznałam tak katastroficzną wizję naszej przyszłości, a teraz się okazało, że możemy być razem bez przeszkód.
- Ale dlaczego zginął Krystian? - spoważniał. 
- Krystian miał swojego anioła, odszedł w swoim czasie i ta kwestia nie podlega dyskusji. Natomiast wy oboje macie ważną misję do wykonana. - usłyszeliśmy mocny kobiecy głos. Odwróciłam się od Norberta i zobaczyłam pośrodku kuchni młodą kobietę, anielicę w jasnej kremowej sukni, oświetlonej blaskiem bijącym z jej uśmiechniętej twarzy, zza pleców wystawały trzy pary pięknych skrzydeł w kolorze łososiowym.
- Kim jesteś ? - spytałam, ale Norbert skłonił się i pociągnął mnie za rękę, zatem uczyniłam to samo.
To Vehuiaha - boska szlachetność – I CHÓR SERAFINÓW, pierwszy anioł w boskiej hierarchii, najważniejszy. Odpowiada za niespodziewane sukcesy, miłość od pierwszego wejrzenia, szczęście i przezwyciężanie kłopotów, zapewnia otrzymanie pomocy, gdy o nią poprosimy. Usłyszałam wyjaśnienie Norberta. Nigdy nie schodziła na ziemię.
-
O tak, ale też nie miałam powodów. Natomiast teraz ... Muszę wyprawić was na wojnę, muszę też zadbać o waszą miłość, bo jestem patronką waszego związku. Jednakże zanim się połączycie musicie uratować Damabiaha. Wyposażę was w pierwotne moce, moc twórczą i uśmiercającą , ludzka siłę i upór, ale to miłość nie pozwoli wam zginąć.
- Kiedy mamy wyruszyć Pani? - zapytał Norbert. 
- Już, zaraz. Asmodeusz nie będzie sam. Posiada moce unicestwienia, jad iluzji, obłudę samobójstwa, siłę obmowy, wzrok pogardy i w końcu najgroźniejsze niewiarę, niegodność, zwątpienie w Boże miłosierdzie. Tylko razem, pełni miłości do siebie możecie się mu przeciwstawić.
- Ale co z Anką? - spytałam i poczułam na sobie karcące spojrzenie Norberta.
- Nie besztaj jej. - roześmiała się Vehuiaha – właśnie dlatego została wybrana, gdy chodzi o przyjaciół, ludzi, których kocha, żadna siła, żaden majestat nie jest w stanie, jej powstrzymać - wyciągnęła dłoń i pogłaskała mnie po pliczku – Anna dostanie anioła, zabierze ją w bezpieczne miejsce, tam gdzie nie zachodzi słońce. Blask Bożej mocy ochroni ją przed siłami złego. Ale wy będziecie narażeni na mrok i ciemność. Pamiętajcie! Tylko razem, jesteście nie do pokonania. Nie możecie się rozdzielić nawet na krok, myśli nie mogą się rozłączyć, miłość zaś nie może osłabnąć, ale musi nabierać mocy z każdym dniem... A teraz – klasnęła w dłonie – PRZEMIANA – zawołała.

Drobinki iskierek światła zaczęły wypływać z jej dłoni i wirować wokół mnie i Norberta. Moje ciało odrzuciło odzież którą miałam na sobie. W kuchni pojawiło się jeszcze kilku aniołów trzymających błękitną szatę. Vehuiaha wzięła ją od nich i nałożyła na mnie. Wykonując magiczny taniec palcami stworzyła miecz pełen błękitnego blasku, oraz tarczę i zbroję. Dostrzegłam, że Norbert też się przemienił. Jego szata była czarna, połyskiwała jednak srebrnym blaskiem. Czarno srebrne skrzydła były tak potężne, że załamywały się pod naporem ścian. Nagle Vehuahia odwróciła mnie tyłem i mogłam się tylko domyślać co tworzy za moimi plecami. Poczułam mrowienie w okolicy łopatek, ale przyjemne. Wiedziona przeczuciem zamknęłam oczy, po chwili usłyszałam jej głos.
- Jesteś gotowa. 
- Rozejrzałam się wokół, trudno było nie dostrzec ogromnych błękitnych skrzydeł, potężniejszych niż skrzydła Norberta. Zatrzymałam wzrok na jego twarzy. Malowała się na niej duma, miłość i oddanie. Mogłabym stać tak i wpatrywać się w niego godzinami. Był piękny, silny, pełen dostojeństwa, ale Vehuiaha złączyła nasze dłonie i powiedziała:
- Ruszajcie.
- Ale dokąd? - spytałam.
- Tam dokąd nawet Bóg nie zagląda - usłyszałam jeszcze jej głos, ale postać zniknęła. Zniknęło wszystko. Otaczała nas ciemność. Noc. Czarniejsza niż mogłam sobie wyobrazić.

środa, 6 lutego 2013

XXII 



  Księga przepowiedni 




Gdy noc nastanie w sercach,
a mrok ogarnie umysły,

przyjdzie Anielica,

zrodzona z wyboru,

miłością kierować się będzie.


A przy jej boku ten z nas – aniołów,

który zrozumie, że był narzędziem. 

 

I przyjdzie upadły Asmodeusem zwany,

mściwością będzie się szczycił. 

 

Za przegraną bitwę odpłaci Naszemu,

niewinność postanowi zniszczyć. 

 

Pozbawi życia Wybrankę Naszego,

lecz miłość braterska zniweczy mu plany.


Choć ogień piekielny strawi serce czyste,

stróż anioł podejmie wyzwanie. 

 

Odda swe serce kobiecie Wybranej,

decyzją czyniąc z niej anioła.


I powróci na ziemię,

będzie jej dane, przywracać życie dokoła. 

 

Otrzyma imię Yelahia,

wraz z nim swe moce pradawne.


Para błękitnych skrzydeł

 złączy ją z aniołem na zawsze.


Wyruszą razem w krainy przedwieczne,

złem i ogniem ziejące.


Wytoczą działa o życie anioła,

otrzyma serce bijące...

niedziela, 3 lutego 2013

    XXI

Usiadłam przy stole w kuchni i stworzyłam sobie kubek gorącej herbaty earl gray. Muszę przyznać, że powoli podobała mi się moc stwórcza, więc spróbowałam jeszcze z ciasteczkami i udały się znakomicie. Księga była formatu A zero, oprawiona w skórę koloru zielonego. Na okładce nie było tytułu , dopiero wewnątrz. Złotymi literami widniało imię autora Anioł Haziel CHÓR II MĄDROŚĆ I MIŁOŚĆ Cherubin, pod spodem tytuł Księga Aniołów. Wszystko było napisane odręcznym pismem, złotym tuszem. Otworzyłam kolejną stronę: Księga I Imiona Aniołów nieupadłych. Zaczęłam czytać :
CHÓR I SIŁA WOLI I SŁAWY
Serafiny - Anioły miłości, światła i ognia.
Serafin - z hebrajskiego oznacza płomień - w judaizmie i chrześcijaństwie istota z najbliższego otoczenia Boga z trzema parami skrzydeł. Posłaniec boski, ucieleśnienie duchowej siły będącej w pobliżu, wspierającej i czuwającej. Nosiciel boskiego światła i nadziei. Przeszłam dalej szukając Ejaela, zastanawiałam się czy go tu znajdę, Asmodeusz mówił, ze jest upadłym. A Rafał? Obiecał mu służbę, czy też tu będzie? Zadrżałam z obawy. Pominęłam kolejne chóry, w szóstym znalazłam swoje imię. Dziwnie było czytać o sobie, słowa napisane zanim stałam się aniołem. Minęłam chór siódmy, ósmy i znalazłam CHÓR IX FUNDAMENT I PODSTAWA ANIOŁOWIE OPIEKUNOWIE. Pierwszy w tej hierarchii był mój Rafał, tzn Damabiah, od razu podniosło mnie to na duchu, w księdze aniołów chyba nie może być przestarzałych informacji? To by znaczyło, że nie jest upadły. Dambiah - boska mądrość - anioł, który odpowiada za odnalezienie prawidłowego kierunku w życiu, chroni przed niewidzialnymi wrogami i agresją emocjonalną, zapewnia spokój. Czytając o nim znów łzy napłynęły do moich oczu. Tak, pomagał mi odnaleźć kierunek w zyciu, zawsze gdy go traciłam z oczu, chronił mnie przed niewidzialnymi wrogami i agresją emocjonalną, na pewno przed Asmodeuszem, napełniał mnie spokojem...Aby się ogarnąć napiłam się herbaty i sięgnęłam po ciasteczko. Czytałam dalej. Drugi w hierarchii Menkel - boska ochrona - anioł, który odpowiada za stabilizację, długotrwałe związki, wspomnienia, chroni przed urazami, zwolnieniami z pracy, przykrymi wpływami z przeszłości. Trzeci był mój Ejael. Roześmiałam się radośnie widząc tu jego imię, nie, nie było by go tutaj gdyby był upadły. Ejael - boski entuzjazm - anioł, który odpowiada za zmiany na lepsze, akceptację przeznaczenia, zainteresowania mistyczne i szczęście, chroni przed nieszczęściem i tragediami. Przeczytałam i zaczęłam rozmyślać. Wszystko za co odpowiadał zdarzyło się mnie. Był dla mnie zmianą na lepsze, przeznaczeniem, wzbudził we mnie zainteresowania mistyczne – stworzyłam ciasteczka i herbatę nie? - czułam się wreszcie szczęśliwa, ostatnie: ochrona przed nieszczęściem i tragediami... Hm... tu można by się kłócić, ale z drugiej strony ... Przeszłam dalej. Ksiega II Imiona Aniołów upadłych. Tekst był napisany czarnym tuszem. Nie miałam ochoty czytać tej księgi, ale musiałam poznać swojego wroga. Pierwszy w hierarchii Belzebuth – pierwszy spośród bóstw fałszywych. Ominęłam na razie, potem zajmę się studiowaniem pozostałych, szukałam Asmodeusza.
Drugi był Samael czyli Szatan - książę oszustów i największy wróg człowieka
Trzeci Lucyferus - książę buntu – wiedziałam z lekcji religii , że to on zbuntował się przeciwko Bogu i Chrystusowi , księga Izajasza mówiła "Wstąpię na niebiosa, swój tron wyniosę ponad gwiazdy Boże” . To zamysły Lucyfera, kiedyś najjaśniejszego z aniołów, niosącego światło. Lucyfer nienawidził Chrystusa, za to, że zasiada po prawicy Boga, ta nienawiść była źródłem Pierwszej Wojny w Niebie i "wytrącenia" Lucyfera i zbuntowanych aniołów. Wróciłam do księgi Lucyferus - książę buntu, antychryst.
Czwarty Mammon - książę kusicieli. Piąty w hierarchii: - Asmodeus -
"duch zła", książę zemsty, "wściekły diabeł" , włada wszystkimi sprawami dotyczącymi liczb parzystych. Należał przed swym upadkiem do CHÓRU serafinów", obecnie jest demonem, który wypełnia mężczyzn żądzą, obdarowuje sługusów magicznymi pierścieniami, uczy, jak stać się niewidzialnym, arytmetyki, geometrii, astronomii, nauki o ruchu. Zna również miejsca ukrycia skarbów. Dlatego mógł obiecać Mariki bogactwo, pomyślałam. Szósty Pytho - książę duchów fałszu, siódmy Belial - książę niesprawiedliwości , ósmy Merihim - książę duchów zarazy, dziewiąty Abbadon - książę wojny, ostatni Astaroth - książę oskarżycieli i inkwizytorów. Przetarłam oczy i przewróciłam kilka stron, minęłam księgę praw anielskich, księgę mocy, księgę wyborów i decyzji, księgę pokuty i zadośćuczynienia, tak przejrzałam dwie trzecie księgi. Otworzyłam kolejną stronę Księga przepowiedni anielskich. Te kilkadziesiąt stron było spiętych złotą klamrą, odpięłam ją i odwróciłam stronę. Sięgnęłam po ciastko i ugryzłam. Czekolada?
- Wolę z czekoladą – w progu kuchni stał Norbert uśmiechając się do mnie, podszedł i odgarnął mi włosy z karku, jego gorące usta na szyi pobudziły moją krew. 
- Co robisz? - spojrzał mi prze ramię – czytasz księgę?
- Aha, właśnie otworzyłam księgę przepowiedni. 
- Co zrobiłaś??? - patrzył to na mnie to na księgę – ale jak....
- No czytałam księgę imion Aniołów nieupadłych, wiesz, że nadal tam jesteś? I ty i Rafał – mówiłam rozentuzjazmowana. 
- To nie możliwe – oczy mu błyszczały z podniecenia .
- Naprawdę, popatrz – chciałam przewrócić kartki , ale złapał mnie za rękę.
 - Natuś... wiesz, że nikt, żaden anioł, nie mógł jak dotąd otworzyć tej części księgi? Napisał ją najbliższy Bogu anioł Jeliel. Dla " WYBRANEJ"
 Norbert otworzył Księgę I.
- Przeczytaj. - podsunął mi księgę i wskazał palcem. 
- CHÓR I SIŁA WOLI I CHWAŁY
Serafiny - Anioły miłości, światła i ognia. Serafin - z hebrajskiego oznacza płomień – anioł z najbliższego otoczenia Boga, posiada trzy pary skrzydeł. Posłaniec boski, ucieleśnienie duchowej siły będącej w pobliżu, wspierającej, czuwającej. Nosi boskie światło i nadzieję. Pełni funkcje ochronne i niesie przekonanie o dobrej i przyjaznej sile duchowej będącej w pobliżu - ochrania i wspiera ducha w trudnych i ważnych chwilach życiowych. Pierwszy w hierarchii ...
- Drugi - ponaglił Norbert.
- Drugi w hierachii jest Jeliel - boski pomocnik - anioł, odpowiada za spokój i pogodę ducha, wzmacnianie się, lojalnej więzi, odbudowę, za rozpoczynanie nowych spraw.
- Za rozpoczynanie nowych spraw – powtórzył jak echo Norbert .

sobota, 2 lutego 2013

XX


W domu zjawiliśmy się na kilka minut przed jedenastą. Zdążyliśmy schować Księgę Aniołów i zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i zanim zdążyłam odezwać się choćby słowem Anka rzuciła się na mnie ściskając mnie do utraty tchu.
- Natka ty żyjesz? Myślałam, że już po tobie – śmiała się, zawsze miała zdolność do koloryzowania rzeczywistości. - W końcu mnie puściła – Jezu wyglądasz jakbyś była w SPA , a nie w szpitalu. - Wcisnęła mi na ręce Terapeutę, który był u niej na czas mojej choroby. Za nią stał Bartek:
- Cześć Natka- zauważyłam, że ma ostrzejsze rysy twarzy, chyba schudł.
- Cześć Bartek. - chciałam mu podać rękę, ale Terapeuta prychnął i zaczął się tak przymilać, że musiałam go przytrzymać, aby nie spadł. Do przedpokoju wszedł Norbert i uściskał Ankę, a Bartek znieruchomiał. Terapeuta gdy tylko zobaczył Norberta przeskoczył z moich rąk prosto w jego ramiona i zaczął się łasić i głośno mruczeć. Norbert wyciągnął do Bartka rękę, ale gest nie został odwzajemniony. Wymieniłyśmy z Anką spojrzenia.
- Chodźcie do pokoju ja zrobię coś do picia – rzucił Norbert i poszedł z Terapeutą do kuchni.
- Czego się napijecie?- spytałam gdy usiedli w fotelach. 
- Kawę z mlekiem – odpowiedziała Anka.
- Dla mnie też – Bartek wpatrywał się we mnie intensywnie. 
Trzy kawy jeśli chodzi o nas, z mleczkiem. Przesłałam zamówienie. 
Robi się, hokus pokus – usłyszałam w głowie serdeczny śmiech Norberta i poczułam przyjemne ciepło ogrzewające mnie od wewnątrz. Cudownie było słyszeć w głowie jego śmiech, jego słowa, zaglądać w jego myśli. Czułam , że należę tylko do niego i to uczucie wypełniało mnie po czubki palców.
- Musiałam się przekonać, że z tobą wszystko w porządku – odezwała się Anka – ale jak widzę, to lepiej niż w porządku. 
- Wyglądasz bardzo ładnie – powiedział Bartek, patrzył mi prosto w oczy i nagle otoczyło mnie uczucie chłodu. Zimno wdzierało się do mojej głowy i serca, a Bartek wciąż patrzył. Na jego usta zaczął wypływać uśmiech triumfu. Zaczęło mi być słabo, oparłam się o fotel, a Anka zaraz była przy mnie.
- Natka? Co się dzieje? Norbert! - zawołała, a Bartek nadal uśmiechał się zjadliwie. 
Norbert wpadł do pokoju. 
Odepchnij go , zamknij umysł. 
Jak?
Wyobraź sobie to jako np. kulę i odepchnij. 
Przenikający chłód wyobraziłam sobie jako niebieskie zimne światło, zebrałam je w ogromną kulę i cisnęłam do Bartka. Uderzyło w niego i zamrugał zdumiony. Zamknęłam przed nim umysł. 
Wygląda na to, że jest sługusem Asmodeusza. Przy mnie odczuwasz ciepło gdy zaglądam w twojej myśli, a ja przy tobie, ale przy Złym i sługusach zimno. Zapewne Asmodeusz chciał poznać twoje plany. 
Musimy mu powiedzieć!
Nie możemy, nie uratujesz go już. Jest stracony. 
Bartek nagle wstał i wyciągnął do Anki rękę. 
- Chodź, pan cie potrzebuje. 
Norbert szybko zasłonił Ankę sobą , złapał Bartka za bluzę i wyszeptał jakąś formułkę. Bartek nagle stał się bezwładny. Norbert wziął go na ręce 
Zaniosę go do jego mieszkania. 
I tak zostawisz? A co z Asmodeuszem? Będzie mu nadal służył.
Ja nie mogę go zabić. 
A kto?
Nie wiem. 
Spojrzałam na Ankę, patrzyła to na mnie, to na Norberta , to na Bartka. Dłonie trzymała przy ustach i gołym okiem widziałam jak się trzęsie. 
Co mam powiedzieć Ance? 
Prawdę.
Nie możesz sprawić by zapomniała? 
Nie, on jest za blisko, musi wiedzieć i wyjechać z nami. 
Norbert wyszedł, a ja wzięłam Ankę za rękę.
- Anka muszę ci coś opowiedzieć...
Anka piła kawę i słuchała, słuchała, słuchała. To otwierała oczy ze zdumienia, t chwytała mnie mocno za rękę słuchając co przeszłam. Spróbowałam nawet zrobić jej drugą kawę i o dziwo wyszła znakomicie. Anka kiwała głową i nic nie mówiła, dopiero gdy powiedziałam o Rafale.
- To niesamowite – wyszeptała w końcu. - A Rafał? - zobaczyłam , że łzy płyną jej po policzkach – wróci? - i wtedy zrozumiałam, że Anka była po prostu zakochana w Rafale. Odpowiedź sama wypłynęła na moje usta, jakby ktoś we mnie podjął decyzję, serce dziwnie się ożywiło.
- Wróci, znajdę go, choćbym miała umrzeć. - Anka przytuliła się do mnie, płakała a ja tuliłam ją i głaskałam. W końcu odsunęłam ją od siebie.
- Połóż się, odpocznij.
- Nie jestem śpiąca – zaprotestowała.
- Owszem – przyłożyłam dłoń do jej czoła – jesteś.
- Może masz rację- zdążyła odpowiedzieć i zasnęła na fotelu.
Przykryłam ją kocem, wyjęłam z szuflady zamykanej na kluczyk Księgę Aniołów i poszłam do kuchni.Czułam, ze w niej znajdę wszystkie odpowiedzi.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

XIX

Nie wiem czy bym usnęła, nawet gdybym musiała spać. Miałam w głowie straszny bałagan, musiałam sobie wszystko poukładać, miałam wrażenie, że najtrudniej to będzie mnie samej rozstać się z dotychczasowym życiem. Postanowiłam wstać i napić się kawy, ale dla tego, ze miałam na nią ochotę, bo chyba jednak nie potrzebowałam snu, czułam się rześko i bardzo dobrze. Norbert chyba spał, bo miał zamknięte oczy i nie poruszył się nawet jak podniosłam się z łóżka. Wskoczyłam w piżamę i poszłam do kuchni. Gdy zapaliłam światło wrzasnęłam:
- Jezu Norbert!- Stał oparty o kuchenny blat z rękami skrzyżowanymi na szerokiej piersi, lekko przechylał głowę na bok, a ciemne włosy przysłoniły mu policzek. Uśmiechał się iście anielsko, a oczy błyskały rozbawieniem. 
- Bardzo śmieszne – mruknęłam. 
- Chciałam go wyminąć w drodze do czajnika ale chwycił mnie w pasie :
- Dzień dobry – nachylił się ku moim ustom i delikatnie pocałował.
- Dzień dobry – odwzajemniłam i uśmiech i pocałunek. - mam ochotę na kawę, a ty? 
Ja mam ochotę na ciebie.
Uśmiechnęłam się smutno, ale Norbert pstryknął mnie w nos. 
Ej, jakoś to przeżyjemy.
Gdy ty to mówisz, wiem , że tak będzie. 
Po chwili wykręciłam się z uścisku i wyciągnęłam rękę by przekręcić kurek pod czajnikiem, ale Norbert złapał mnie w pasie i obrócił tyłem do siebie.
- Zamknij oczy – polecił na głos.
- Chcę kawy! - niemal tupnęłam nogą. 
- Zamknij oczy – roześmiał się.
- Zamknęłam! Nie śmiej się ze mnie. 
- Och, nie śmieję, to po prostu urocze. - potarł zarostem o mój policzek. - teraz wyobraź sobie swój kubek na stole- ciągnął – sypiesz kawę...już?
- Tak, co robimy? 
-Teraz cukier i mleko – zignorował moje pytanie. Poczułam, ze się uśmiecha. Puścił mnie i powiedział:
- A teraz otwórz oczy.
Zrobiłam co kazał i na stole przed sobą zobaczyłam kubek z gorącą białą kawą.
Norbert podniósł kubek i upił łyk.
- Mmmmm pycha – wyciągnął kawę w moją stronę – no spróbuj. 
- Ręce tak mi się trzęsły, że kompletnie nie mogłam utrzymać kubka. Norbert pomógł mi i wreszcie napiłam się tej wyczarowanej kawy.
- Dobra- wykrztusiłam.
- Pewnie, że dobra, anielska- odparł i pociągnął mnie za rękę do pokoju- po śniadaniu zobaczymy co jeszcze potrafisz! 
A co zjemy na śniadanie? To co wyczarujemy? Hokus – pokus?
- Cuda to nie czary – odpowiedział poważnie, siadając w fotelu i pociągając mnie do siebie na kolana. 
- Cud charakteryzuje się tym, że na ogół nie jest niczym nadzwyczajnym, nie towarzysza mu fajerwerki, huczna oprawa i celebracja. Cudem jest to, ze dzieje się w pożądanej chwili i miejscu. Istnieje poza zazwyczaj przynależnym mu czasem i przestrzenią, omijając proces żmudnego tworzenia. Manna w Ziemi Obiecanej nie byłą cudem, to był po prostu pokarm, ale to, ze była dana Izraelitom w danej chwili i miejscu. Nie ma nic nie z tej ziemi w kawie , którą przygotowałaś, wygląda i smakuje jak normalna kawa, ale stworzyłaś ją nie ruszając się z miejsca. Cuda są dla tych, którzy mają otwarte serca i oczy i potrafią je dostrzec. Cuda to siła woli oraz Boski pierwiastek i wiara w to, że gdy cud nie będzie miał jednak miejsca, będziesz wierzyć, że taki był Boży zamysł. Cuda są dla tych, którzy potrafią je doczytać. Dla jednego motyl w domu w zimie będzie wytłumaczalnym zjawiskiem, zbłąkany obudził się gdy w domu zrobiło się cieplej, ale ty zawsze dostrzegałaś w tym cud prawda? 
- Tak...tak było...
- Właśnie wtedy cię pokochałem... 
- Mmmm – przytuliłam się mocno do niego.- ja gdy cię zobaczyłam w Mektub.... zatonęłam w twoich oczach, chciałam wsunąć dłonie w twoje włosy, by moje palce zatańczyły z nimi...
I znów zobaczyłam w jego oczach ten błysk pożądania. Wsunął moje ręce w swoje włosy. 
W ten sposób?
Tak, w ten... 
Pochyliłam się i nasze usta się spotkały, najpierw całowaliśmy się delikatnie, jak muśnięcia skrzydłami motyla, ale jego gorące usta stawały się wciąż bardziej zaborcze. Jakby chciał zagarnąć mnie całą dla siebie. Uwielbiałam gdy mnie tak całował, w jego ramionach topniałam jak bursztyn i stawałam się piękną kobietą.
I nie miałam siły by przerwać. Ale Norbert potrafił się opanować, co wczoraj udowodnił. Teraz też, przestał mnie całować i mocno przytulił. 
- Masz ochotę na sałatkę owocowo – jogurtową?- zapytał i nie czekając na odpowiedź sięgnął na szafkę za fotelem i podał mi jeden z pucharków z sałatką. Drugi wziął dla siebie. 
I mówisz, że to nie magia? 
Absolutnie – roześmiał się. 
Zjedliśmy sałatkę, a potem poszliśmy do kuchni by umyć naczynia. Norbert mył, a ja wycierałam z zewnątrz szkło i chowałam na swoje miejsce. Gdy skończyliśmy było po dziesiątej.
- Mamy godzinę do odwiedzin Anki – powiedział głosem, od którego robiło mi się ciepło w sercu.- zobaczymy co jeszcze daje ci anielskie serce. Chodź. - wyciągnął rękę i mocno mnie do siebie przytulił. - tylko spokojnie – powiedział- będę przy tobie. Nagle zrobiło się ciemno, ale po chwili ciemność ustąpiła. Norbert mnie puścił i rozejrzałam się wokół. Znajdowaliśmy się w przeogromnej bibliotece, oświetlonej tylko ciepłym światłem małych lampek znajdujących się na stolikach pośrodku holu. Po obu stronach stały bardzo wysokie regały z wiśniowego drewna, pełne książek. 
- Co to za miejsce?
- Biblioteka Aniołów – Norbert wziął mnie za rękę i ruszyliśmy przez hol, w kierunku wielkiego biurka, stojącego na końcu sali. Wcześniej nie widziałam tu nikogo, ale teraz spostrzegłam, ze za biurkiem siedzi świetlista postać.
-   Kto to? 
- Yezalel , jest Cherubinem, Cherubini to II chór anielski, między innymi -  niebiańscy kronikarze . Yezalel odpowiada za zjednoczenie, pracę zespołową i badawczą, wierność, uczciwość, miłość i optymizm, chroni przed kłamstwem i oszustwem, wspiera przyjaźń i zgodne partnerstwo. Myślę, że  nam pomoże jeśli chodzi o to kim teraz jesteś i powie jak mamy odnaleźć Rafała.
- Dambiaha Ejaelu, nie Rafała, witaj, nie spodziewałem się ciebie u nas po tym wszystkim – spojrzał na mnie znacząco Yezalel, po czym wstał i podszedł do nas.
- Tak jest Yezalelu, witaj – skłonił się przed nim. Yezalel nie wydawał się zachwycony naszym najściem,był wysoki i szczupły, miał na sobie popielaty garnitur i biała koszulę, na serdecznym palcu błyszczał złoty pierścień ze szmaragdem. Gdy przyjął ukłony Norberta, skierował wzrok na mnie i błysk zdumienia namalował sie an jego twarzy, potem długo mierzył mnie wzrokiem. 
- No tak, to wszystko wyjaśnia - mruknął - A ty jak widzę jesteś Yelahia – uśmiechnął się ciepło i szczerze.
- Natalia – wydukałam.
- Sądzisz, że mogę się mylić?  Jesteś Natalią na ziemi, tu jesteś Yelahią. 
Spojrzałam na Norberta, ale on wpatrywał się we mnie zdumionymi oczyma.
- Yelahia –  odparł Yezalel machając z rozbawieniem ręką i wracając za biurko - to anioł z VI chóru Cnót, odpowiadasz za walkę z niesprawiedliwością, odważne wybory, otrzymywanie zadośćuczynienia za krzywdy, jest opiekunem wojowników ducha.

piątek, 25 stycznia 2013

XVIII

- Nie powinnaś polegać na moich anielskich manierach, jestem przecież upadłym aniołem powiedział Norbert poważnie, gdy po kilkunastu minutach weszłam do kuchni. 
- Nie, nie jesteś upadłym. - nigdy nim nie będziesz, jesteś za dobry. 
Przeceniasz mnie.
Masz anielskie serce. 
Ty teraz też. 
Zamilkłam. Prysnął gdzieś humor. Zatęskniłam za Rafałem, chciałam aby był tuż obok, przy mnie. Norbert postawił dwa kubki kawy na stoliku i podszedł do mnie. Objął mnie ramionami, a ja wtuliłam się w niego, ufnie jak dziecko.
- Gdzie on może być?
- Nie wiem kochanie, ale obiecuję ci, że się dowiem.
- Co powiemy ludziom ? - od razu pomyślałam o Ance.
O Boże , czy Ania wie? 
Wie, że leżałaś w szpitalu i nikt nie mógł cie odwiedzać i wie, że dziś wróciłaś , ma przyjść jutro o jedenastej. Powiedziałem, że Rafał wyjechał w sprawach służbowych.
Dziękuję - wtuliłam się w niego mocno – choć w końcu zacznie ich niepokoić brak kontaktu z jego strony, zawsze był towarzyski. 
Nie martw się jutrem, żyj chwilą obecną. 
Odsunął mnie od siebie i kciukiem uniósł moją twarz ku sobie. Jego piękne brązowe oczy pociemniały i nabrały pachnącego erotyzmem blasku. Pochylił się i zaczął najpierw delikatnie całować moje wargi. 
Chyba jest na miejscu określenie, że całujesz jak anioł.
Owszem, jak najbardziej. Ale jestem niebezpiecznym aniołem. 
Agresywnie wdarł się w moje usta językiem. Chciałam mu się poddać, ale nawet gdybym nie chciała musiała bym to zrobić. 
Nie szkodzi. 
Odkąd jestem przy tobie, ciągle dzieje ci się krzywda. 
Jego ręce powędrowały w dół i zaczął rozsupływać węzeł szlafroka. Usta z każdą chwilą stawały się bardziej natarczywe, gorące, aż do bólu przygryzał moje wargi i miażdżył swoimi. Nie sprzeciwiałam się, zauważyłam, że powoli budził we mnie dziką namiętność. Miałam trzydzieści lat i choć minęło trochę czasu odkąd spałam z facetem, przy Norbercie ciało samo wychodziło naprzeciw jego pragnieniom. Czy tak jest gdy człowiek odnajdzie swoją połówkę pomarańczy? 
Kawa stygnie - roześmiał się. 
Czuję się wystarczająco pobudzona, by sobie ją darować. 
Roześmiał się jeszcze głośniej. Cudownie było słyszeć jego szczery, niczym nie pohamowany śmiech. Przez te kilka dni, które dane było nam być razem nie słyszałam go często. Zsunął ze mnie szlafrok. 
O Boże!
Co? Nie odrywałam warg od jego ust, ale czułam jak rozciągają się w uśmiechu.
Co to jest? Wskazał na moją piżamę. Miałam na sobie spodnie w zieloną kratę i szarą bluzę z misiem. Boże wyglądasz słodko.
Wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko, nie przestając mnie całować. Było mi tak dobrze.
Jestem z tobą szczęśliwa wiesz?
Wiem, ja z tobą też. Jak nigdy wcześniej.
Zmroził mnie tymi słowami. Oderwałam się od niego gwałtownie.
Co się stało?
A jeśli to jest to szczęście , które cię zabije? Dopiero wywinęłam się śmierci. Nie mogę cię stracić. Tak mało mamy za sobą, niedługo wrócę do pracy i tych wspólnych chwil będzie jeszcze mniej. Norbert... Moje myśli gnały jak szalone ogiery.
Wiem kochana, wiem.
Opadł na poduszkę. Cierpienie i ból malowały się na jego twarzy. Położyłam się obok i nakryłam nas kołdrą.
Natuś - przysunął się do mnie – tak bardzo chcę poczuć twój smak.
Ja też tego chcę.
Jeśli kiedyś odejdę i to nie będzie ta chwila, nie przeżyję , że nie dane nam było być tak blisko.
Odrzucił kołdrę i jednym ruchem ściągnął ze mnie bluzę, potem spodnie. Siedział i patrzył na mnie, a moje ciało pod samym jego wzrokiem napinało się głodne i prosiło o jeszcze. Pochylił się i znów mnie pocałował, był silny i niecierpliwy. Jego dłonie przesuwały się po mnie gorączkowo. Każde muśnięcie palców odczuwałam jak palący ogień. Jego ciało napierało na moje, a moje poddawało się mu całkowicie. Nie, nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam. Jego palce zawędrowały na moje uda i prowadząc dalszą wędrówkę przyprawiały mnie o dreszcze, których nie mogłam opanować. Wtuliłam się mocno w jego szyję i omal nie wgryzłam się w ramię. Rękami pospiesznie zerwałam z niego koszulę i zaczęłam odpinać jego spodnie. Nagle mój strach zwyciężył.
Jesteś pewien, że nie tym jest pełnia szczęścia? Że nie w nas jest źródło szczęścia większego niż z Bogiem?
Długo milczał, więc spróbowałam tak jak on w moje, zajrzeć  w jego serce, ogarnęło mnie ciepło.
Nie, nie jestem.
Leżeliśmy jeszcze chwilę w ciszy, a potem Norbert otulił mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Przykrył nas kołdrą. Położyłam się na jego piersi i wsłuchiwałam w miarowe uderzanie jego serca. To było tak niesamowite, biło dla mnie. Znów poczułam ciepło w sobie.
Tak, bije tylko dla ciebie i dzięki tobie.
Kocham cie.
Kocham cię. Natuś?
Tak?
Nie możesz wrócić do pracy.
Co?
Nie możesz. On wróci po ciebie, nie zadowoli się Rafałem. Chce zniszczyć każdego, kto jest mi drogi. Zabrał już staruszka księdza. Wtedy gdy mnie widziałaś... pani Maria oddała mu duszę za młodość i bogactwo, stała się jego podwładną. Wpuściła go do niego , a on wyrwał mu serce i rzucił w ogień piekielny. Asmodeusz może na razie ucichnie, ale kiedyś wróci. Nie możemy narażać innych.
Ale dzieci, moja grupa?
Wiem, właśnie o nie mi chodzi.
A mama? Przyjaciele? Anka, Bartek?
Na razie wystarczy, że ograniczysz kontakty. Ale będziemy musieli stąd wyjechać. Uważam, że teraz gdy masz anielskie serce, nie dostanie się do twojej głowy, do twoich myśli i serca. Nie będzie wiedział kto jest dla ciebie kimś ważnym, o ile tego nie zobaczy na własne oczy. Dlatego musimy wyjechać. Zacząć gdzieś wszystko od początku.
Nie mam tyle pieniędzy, by zaczynać od nowa. A w pracy nie zwolnią mnie z dnia na dzień.
Pieniędzy nie potrzebujesz, masz mnie, ale myślę też, że sama masz twórcze moce. W pracy zrobią to co im powiem.
Czy można jednocześnie czuć się szczęśliwym aż do bólu i nieszczęśliwym? Tak się czułam. Żyłam, miałam przy sobie miłość mojego życia, straciłam Rafała, Krystian nie żył, musiałam zostawić mamę, przyjaciół i pracę. Łzy... Jedna po drugiej płynęły po moich policzkach. Słowa same uniosły się w przestrzeń  
 Ejaelu ?
Tak kochanie?
Bądź ze mną.
Zawsze.

środa, 23 stycznia 2013



XVII

Nie wiem ile spałam, gdy coś mnie obudziło. Byłam wypoczęta i czułam się dobrze. Otworzyłam oczy i moje serce odetchnęło. Widziałam, znów widziałam. Przy łóżku stała pielęgniarka w średnim wieku i odłączała kroplówkę. Uśmiechnęła się do mnie.
- Cudownie ocalona – powiedziała ciepłym głosem. 
- Słucham?
- Pobiłaś rekord Laury z Bostonu, obudziłaś się do życia po 58 minutach, był u nas już dziennikarz. Dobrze się czujesz?
- Tak... aż za dobrze...- przyłożyłam dłoń do serca i poczułam jak miarowo uderza.
- Masz bardzo dobre wyniki i jeśli nadal tak będzie za kilka dni wrócisz do domu. A teraz odpoczywaj, jutro rano przyjdzie twój lekarz. 
Pokiwałam głową, a pielęgniarka wzięła stojak po kroplówce  i wyszła, cicho zamykając drzwi. Leżałam w sali pomalowanej na jasno żółty kolor, z dużym oknem, za którym teraz gościła się noc. Małe diody nad panelem łóżka dawały przyjemne światło. Pomyślałam o powrocie do domu i przypomniałam sobie obraz Norberta niknącego za szybą gdy mnie reanimowali. Czy wie, że się obudziłam? A Rafał? Czy wszystko co się działo, działo się naprawdę? Jeszcze raz dotknęłam serca, aż spojrzałam pod koszulkę, czy nie mam jakiejś rany. Ale nie było ani śladu. A może wszystko mi się śniło? Przecież .... 
Rafał to ty? - usłyszałam głos Norberta, ale gdzieś we mnie...w sercu? - Rafał? 
To ja, Natalia – tylko pomyślałam! 
Natalia? To niemożliwe...widziałem jak umarłaś...Rafał miał cię zaprowadzić...-jego głos otulał mnie jak ciepłe ramiona. 
Norbert gdzie jesteś?
Przy tobie – w jednej chwili był obok. Ukląkł przy łóżku i przyciskał usta do mojej dłoni. 
Jak to się stało, że cię słyszę, nie powinienem...Gdzie Rafał?
Nie wiem- łzy zaczęły mi płynąć po policzkach – dał mi swoje serce... 
Co zrobił?
Dał mi swoje serce, ten Asmodeusz moje wrzucił w ogień, a Rafał... wyrwał swoje...dał mi, a potem obaj zniknęli...- rozpłakałam się. Norbert wstał i usiadł na łóżku a potem wziął mnie w ramiona i długo kołysał, całując po głowie. Jego czuły szept, który słyszałam w sercu, powoli mnie uspokajał. 
Świat stracił sens, myślałem, że nie żyjesz, że cię straciłem. Kocham cię, kocham... jesteś moja. Moja. Moja.
Zawsze będę już twoja. Norbert dlaczego cię słyszę. 
To serce anioła. Jedna z naszych mocy.
Są inne? 
Oczywiście. Rozkazywanie żywiołom. Pojawianie się w mgnieniu oka w miejscu, w którym zechcesz być. Uzdrowienia. Nieśmiertelność.
Czy ja...? 
Nie wiem... ale wiem, że musimy się stąd wydostać. Za dużo osób się interesuje tym, że się obudziłaś. 
Wstał i odsunął mnie od siebie. Powoli wyjął wenflon, a malutka dziurka zasklepiła się w jednej chwili. 
Co robisz?
Zabieram cie stąd. Spakuj się, ja zaraz wrócę. 
Podeszłam do umywalki i przejrzałam się w lustrze. Wyglądam koszmarnie – mruknęłam. 
Wyglądasz pięknie – głos Norberta rozległ się w moim sercu
 Zawsze już będę cię słyszeć? 
Nie mam pojęcia. 
To było przyjemne i niesamowite. Czuć go w sobie, jego głos przenikał mnie po czubki palców. Poczułam jak gęsia skórka obejmuje moje ciało. Jakby mnie dotykał swoimi dłońmi, tulił i głaskał. Jeszcze raz spojrzałam w lustro. Odkręciłam wodę i mokrą dłonią poprawiłam włosy, zgniatając nieposłuszne loki by trochę je udobruchać. Potem umyłam dłonie i twarz. W szafie obok umywalki znalazłam swoje ubranie i bieliznę, a także kilka drobiazgów, dokumenty, klucze, plecak. Przebrałam się szybko, spakowałam i zapinałam plecak gdy odczułam, że Norbert wrócił.
- Jak stąd wyjdziemy? - spytałam na głos.- Mogą nas zobaczyć. 
- Wypisali cię – uśmiechnął się i podszedł do mnie. Otoczył mnie rękami w pasie i przyciągnął do siebie - umarłbym gdybym cię stracił -pocałował mnie krótko, choć mocno. - Muszę też się dowiedzieć co się stało z Rafałem.
- Rozumiem. 
Ale najpierw mam ochotę być tylko z tobą, tak blisko jak tylko możliwe.
Tzn jak blisko?
- Rany! - prawie wrzasnął, a ja prawie podskoczyłam. 
- Co się stało?
- Nic... - odchrząknąłzapomniałem, że słyszysz moje myśli...- pierwszy raz widziałam go zażenowanego. 
- Nie przeszkadza mi to.
- Że mnie słyszysz, czy że ja cię słyszę? - zapytał powoli. 
Że chcesz być ze mną tak blisko jak to tylko możliwe.
Hmmm ... 
Pocałował mnie tym razem długo i delikatnie. Zamknęłam oczy i poddałam się mu, jego agresywnym i natarczywym wargom, szybkim pocałunkom i dusznemu oddechowi. Wyobraziłam sobie, że jesteśmy w domu, gra cicho muzyka, pali się tylko nikłe światło lampki, a my leżymy na moim łóżku i zachłannie ściągamy z siebie ubranie.Nagle poczułam zimny podmuch powietrza i... o mało nie spadłam ze swojego łóżka. 
Natalia? - usłyszałam niepokój w jego głosie. 
Nic mi nie jest . – i nagle parsknęłam śmiechem, uzmysławiając sobie co się stało. 
To gdzie ty jesteś?
W domu, a konkretnie w dużym pokoju na łóżku – pomyślałam nie przestając się śmiać. 
Norbert pojawił się w ułamku sekundy. Najpierw miał zdezorientowany wyraz twarzy. Leżałam na łóżku i tak się śmiałam, że aż bolał mnie brzuch.
- Coś ty sobie myślała? - napadł na mnie. 
- O nie , nie powiem – próbowałam powstrzymać śmiech. Poczułam dziwne ciepło w sercu i nasze spojrzenia się spotkały. Wiedziałam, że nie tylko mnie słyszał, ale zajrzał w moje myśli.
 Już wiem – powiedział, albo raczej pomyślał i wskoczył na łóżko łaskocząc mnie. Po chwili unieruchomił moje ręce nad głową i znów pocałował. 
Niegrzeczna dziewczynka
Anioł się znalazł. 
Coś ci nie pasuje?
Wszystko mi pasuje. 
To dobrze bo myślałem, ze będę musiał użyć siły.
Nie będziesz musiał ale najpierw muszę wziąć prysznic, nie kąpałam się...ile dni to wszystko trwało? 
Sześć dni... 
- Fuj – wyrwałam się spod niego i ze śmiechem uciekłam do łazienki zamykając się od środka. 
Myślisz , że zamek mnie powstrzyma?
Nie, ale anielskie maniery na pewno - pomyślałam z triumfem. 
Tu mnie masz. Kawy?
Poproszę – rozebrałam się i weszłam pod prysznic, i choć myślałam z żalem o Rafale uśmiech nie znikał z mojej twarzy.

czwartek, 17 stycznia 2013


XVI

Asmodeusz stał przed nami, ubrany tak samo, jak wcześniej gdy mnie odwiedził. Uśmiechał się zjadliwie, oczy ciskały pomarańczowym błyskiem.
- Rafał kim on jest? - spytałam szeptem.
- To jeden z upadłych aniołów z czasów stworzenia świata – odpowiedział Rafał zasłaniając mnie sobą. Nagle wyglądał jak świetlisty wojownik, biała długa szata , z pleców zaczęły wyrastać mu skrzydła, w kolorze bieli bijącej w oczy. Na biodrach miał mieniący się złotem pas do którego przytwierdzona była srebrno złota pochwa. Wyjął z niej miecz i wyciągnął przed siebie. To był mój Rafał, ten zwyczajny, ludzki. Zdałam sobie sprawę jak krótko dane nam było wiedzieć, że jest moim aniołem. A teraz? Czy dostanie nową podopieczną? W nagłym przypływie uczuć przytuliłam się do jego skrzydeł. Pomimo obecności Asmodeusza poczułam się pewnie i bezpiecznie.
- Asmodeuszu dlaczego? - zapytał Rafał. 
- Och Damabiahu, dlaczego i dlaczego? - Skrzeczał obrzydliwym głosem - ot dla kaprysu. Ejael wszedł mi w drogę. Mogłem mieć we władaniu cały kościół katolicki, mając w garści duszę biskupa Noela. Chciałem uczynić go papieżem, ech – westchnął niedbale – tak łatwo udało mi się przekonać go, że kościół jest dla możnych tego świata, że tak wysoko postawionemu monarsze nie przystoi bratać się z pospólstwem. Byłem tak blisko zwycięstwa! - ryknął – a wtedy zjawił się on! Anioł przeznaczenia. Przeklęty Ejael! Miał mnie za upadłego, słabego, miernotę!
- Rafał o czym on mówi? - zapytałam. 
- Ejael to Norbert , zjawił się w noc po pożarze w kościele, jego pojawienie się wywołało panikę, opowiadałem ci, że podczas ucieczki ludzie stratowali biskupa, tym biskupem był Noel.
Nagle Asmodeusz znikł i pojawił się tuż przed nami.
- A teraz sam jest jednym z nas, upadłym i to przez miłość do kobiety, wybacz, że go nie pożałuję – powiedział śmiejąc się szyderczo. 
- Nigdy nie będzie jednym z was – odpowiedział Rafał.
- Tak myślisz? - znów zniknął i pojawił się za mną szepcząc mi do ucha – mam twoje serce... - odsłonił kamizelkę i ze swojego ciała wyjął moje serce. Strzelił palcami i tuż przy nas otworzyła się ziemia pełna ognia piekielnego. - Jak myślisz co zrobi gdy się dowie, że zniszczyłem obiekt jego miłości? Spaliłem żywcem? Zgniotłem jak robaka?
Rafał zrobił szybki manewr i obrócił nas tak, że  Asmodeusz stał przed nim, a nie za mną.
- Ejael się nie zemści, nie uda ci się zdobyć jego duszy – odpowiedział ostro Rafał – a teraz dość rozmowy, puść nas, idziemy do Ojca. 
- Puścić was? Och nie sądzę aby taki był mój plan. Nie słuchałeś Damabiahu!- wrzasnął i wyciągnął dłoń z moim sercem nad piekielna czeluścią. -Jej albo twoja dusza – uśmiechnął się szeroko.
Rafał pewnym ruchem odwrócił się do mnie i pocałował mnie w czoło. Potem podszedł do Asmodeusza i stanął po jego prawej stronie.
- Masz moją duszę, a teraz  ją puść – powiedział dobitnie. 
- Klęknij i obiecaj mi lojalność – szydził.
- Rafał nie rób tego, nie możesz – podbiegłam do niego, ale Asmodeusz złapał mnie i oplótł ramionami. 
- Jak uroczo,że chcesz to oglądać – odwrócił mnie przodem i zobaczyłam jak Rafał  przed nim klęka.
- Puść ją !
- Najpierw przysięgnij.
- Rafał nie! - szarpałam się i kopałam Asmodeusza, ale nawet nie drgnął.
- Przysięgam ci służyć – powiedział z bólem w głosie. 
- Nie powinieneś mi ufać – Asmodeusz odepchnął mnie tak mocno, że upadłam i wrzucił moje serce wprost w płonące języki ognia.
- Nie! - krzyknął Rafał i nagle dopadł mnie na ziemi. Wyciągnął rękę i wyrwał z piersi swoje serce, a potem przycisnął je do mojego ciała, aż zapełniło pustkę po moim sercu. Usłyszałam tylko jak mówi
- Kocham cię Maleńka - a potem rzucił się na wściekłego i oniemiałego Asmodeusza i razem z nim spadł w piekielną przepaść. 
- Rafał ! - zawołałam, ale nagle jakaś siła odciągała mnie od zasklepiającej się, ziejącej ogniem szczeliny. Zrobiło się cicho i ciepło. Jakiś dziwny spokój wypełniał moje serce. Usłyszałam gorączkowe głosy.
- Mamy ją! Pięćdziesiąta ósma minuta i dwadzieścia dwa elektrowstrząsy.
- Przeżyła dłużej niż Laura  Geraghty.
Otworzyłam oczy. Widziałam lekarzy i pielęgniarki, ale za szybą nie było nikogo.
Norbert – pomyślałam – gdzie jesteś?

wtorek, 15 stycznia 2013

XV
Nie miałam pojęcia ile minęło czasu nim odzyskałam przytomność i podczołgałam się do łóżka, Wlokłam się po podłodze na wyczucie. Bardzo bolała mnie głowa i ręka, czułam ostry, przeszywający ból gdy chciałam się na niej wesprzeć. Pewnie złamałam ja uderzając o ścianę. Jęknęłam wspinając się na łóżko, gdy silne ręce poderwały mnie i położyły na pościeli.
- Natuś co się stało? - rozpoznałam Norberta. - Wstawałaś?
- Norbert ja... ja nie... - chciałam mu powiedzieć, ale gardło miałam obolałe od ucisku.
- Nic nie mów... cholera krwawisz – dotknął dłonią mojej głowy, syknęłam gdy przycisnął palce z tyłu.
-  Siostro? - chyba wypadł na korytarz, bo mocno zatupał butami. Po chwili znów trzymał mnie za rękę.
- Co tu się stało? -pielęgniarka.
- Wyszedłem tylko po kawę , dosłownie kilka minut i gdy wróciłem leżała przy łóżko i próbowała się na nie wspiąć.
Usłyszałam targanie papieru, potem szczęk nożyczek.
- Proszę tu potrzymać – powiedziała do Norberta i zimny okład wylądował na ranie z tyłu głowy. - Ja pójdę po lekarza, trzeba to zszyć i obejrzeć pacjentkę. Kroki oddaliły się.
- Rafał? - usłyszałam Norberta.
- Jestem....cholera co się stało....siedziałem tu cały czas...
- Najwidoczniej nie! - ryknął Norbert. - Zobacz, ma ślady, na szyi, na ręce, ranę na głowie, co tu się stało, miałeś jej pilnować – usłyszałam odgłosy szarpaniny.
- Chłopaki...- westchnęłam i uciszyli się – nie widzę was... jego widziałam... rzucił mną o ścianę... miał pomarańczowe oczy – mówiłam sylabami i z trudem – kazał wam powiedzieć, że nie zostawia niedokończonych porachunków.
- Kto Maleńka? – Rafał schylił się by lepiej usłyszeć .
- A imię jego Asmodeusz, książę zemsty, Bóg zła – odpowiedziałam nie wiedząc skąd znam odpowiedź.
A potem usłyszałam :
- Całkiem nieźle się spisałaś – to był ten sam głos, teraz już wiedziałam do kogo należał, ale jego imię nic mi nie mówiło. Zachichotał szyderczo i nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć dostałam pięścią w twarz. Uderzenie wcisnęło mnie w poduszkę, rwący ból rozwalał mi szczękę. Podszedł i chwycił mnie za koszulę, lekko podniósł by znów uderzyć. Słyszałam przerażony głos Rafała i Norberta, szarpali się ze mną, próbując położyć mnie na łóżku, ale Asmodeusz raz po raz podnosił mnie za koszule i uderzał w twarz. Znów poczułam uderzenie i ciepłą krew spływającą z nosa i kącika ust.
- Pod Twoją obronę – zaczęłam szeptać ...
- Nie no proszę, nie masz za grosz szacunku dla mnie – powiedział cynicznie nachylając się nade mną i świdrując mnie pomarańczowymi oczyma. - Tak nisko mnie cenisz, iż myślisz, że to pomoże? - wycedził- otóż nie pomoże, a nawet zaszkodzi.
 Nagle odrzucił mnie na łóżko, sięgnął w głąb mojego ciała i wyrwał ze mnie serce... Z zewnątrz nadal dochodziły głosy rozgorączkowanej rozmowy. Słyszałam krzyki Rafała i Norberta. Kilka osób wbiegło do sali.
- Panowie proszę stąd wyjść! - a potem krótkie komendy.
- Resuscytacja
- Migotanie komór, częstoskurcz komorowy, brak tętna.
 - Defibrylacja, adrenalina dożylnie co 3–5 min w dawce 1mg .
Nagle poczułam ostry przeszywający ból w klatce piersiowej, po chwili drugi. Asmodeusz stał i śmiał się głośno, a może to odgłosy z sali były coraz cichsze? Potarłam oczy bo ktoś świecił mi latarką prosto w źrenice. Szarpnęłam się z ich rąk i przestałam czuć jakikolwiek ból. Spojrzałam na lekarza i pielęgniarki, dalej za szyba widziałam Norberta i Rafała. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - pomyślałam, może przez te jego uderzenia odzyskałam wzrok? Poruszył jakiś nerw? Powoli wszystko się uspokajało, lekarz wyszedł i widziałam jak rozmawia z chłopakami. Pielęgniarka pochyliła się nade mną i nagle przykryła mi twarz kołdrą.
- Co jest ? Przecież widzę już – zerwałam nakrycie z twarzy i usiadłam. Pielęgniarka poprawiła kołdrę i wyszła. Norbert chyba nie słuchał lekarza bo wpatrywał się w moje łóżko. Rafał kiwał głową, potem lekarz położył mu dłoń na ramieniu i po chwili odszedł. Weszli oboje do sali, Norbert nachylił się do mnie, a ja wyciągnęłam rękę by go pogłaskać po policzku. Ale moje dłoń przepłynęła przez jego twarz, a on przechylił się przeze mnie. Odwróciłam głowę. Leżałam na łóżku, Norbert odkrył kołdrę i pocałował mnie w czoło, po czym znów zakrył moją twarz i z dzikim okrzykiem wybiegł z sali. A Rafał podszedł do mnie i wziął mnie za rękę.- Chodź, zaprowadzę cie do domu – powiedział i wtedy wszystko zaczęło do mnie docierać...
- Ja umarłam? - spytałam, ale chyba Rafał wyczytał pytanie z ruchu moich warg, bo z gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
- Tak. Przykro mi Maleńka. - powiedział i mnie przytulił.
- O nie – wyrwałam się - błagam nie teraz jak go poznałam, jak z nim jestem.
Szarpałam się, ale Rafał trzymał mnie mocno. Uderzałam pięściami o jego ciało, a on trzymał mnie w ramionach i głaskał. - To wszystko przez niego prawda? Gdzie on jest? - wrzasnęłam odzyskując nagle głos.
- Kto? Natuś?
- Mówiłam wam, Asmodeusz, widziałam go,bił mnie, mówiłam wam....
- Mówiłaś, a oni jak zwykle nie słuchali. Och czasem zachowują się jakby sami byli Bogiem, nie uważasz  Maleńka?  – usłyszeliśmy za plecami gromki śmiech. - Zresztą mogli by być, gdyby tylko mieli dość odwagi Mu się przeciwstawić.
 Rafał mnie puścił i odwrócił się .
- Ty...
- Ja , a kogo się spodziewałeś ? Boga? - odpowiedział znudzonym głosem Asmodeusz.

niedziela, 13 stycznia 2013

XIV


Ciemność otaczała mnie ze wszystkich stron, gęsta i nieprzenikniona. Czułam się bardzo samotna i było mi cholernie zimno. Do tego nie miałam pojęcia gdzie jestem, ani dlaczego . Spróbowałam otworzyć oczy, ale miałam za ciężkie powieki. Wsparłam się na łokciach, chcąc unieść się do pozycji siedzącej, ale opadłam od razu na poduszkę. Ktoś podbiegł, bo usłyszałam stukanie butów o posadzkę.
- Doktorze, budzi się – zawołała jakaś kobieta, która zbliżała się do mnie, sądząc po wzroście natężenia głosu. Ktoś złapał mnie za rękę i pocałował delikatnie w czoło. Przyjemne ciepło rozbudziło moje serce i ciało. Zacisnęłam palce, na większej, niż moja, dłoni.
- Norbert? Gdzie ja jestem? - wychrypiałam. Gardło miałam wyschnięte i obolałe.
- Natuś już dobrze, jesteśmy  tu z tobą, Rafał i ja. - miał piękny, ciepły głos.
- Co się stało? - zmusiłam się by otworzyć oczy, ale nadal otaczała mnie ciemność. Mrugnęłam kilka razy,  nadal mrok. Czułam jak ogarnia mnie panika.
- Norbert? - ścisnęłam go mocno za rękę.
- Tak kochanie? - poczułam jego oddech przy uchu.
- Norbert czy ja mam otwarte oczy? Bo nic nie widzę. Czemu jest tak ciemno?
- Natuś czy ty... doktorze? - z głosu Norberta zniknął spokój.
- Jestem, już, pani Natalio, czy pani mnie słyszy?
Pokiwałam głową, głos miał przyjemny i opanowany .
- Jestem doktor Wrzosek, jest pani w szpitalu, od kilku godzin, zrobię teraz, krótkie badanie dobrze?
- Dobrze – powiedziałam cicho. Dotknął mojej twarzy, a potem po kolei dolnych powiek..
- Hm- usłyszałam – proszę teraz podążać wzrokiem za moim palcem. Nastała chwila ciszy. - Pani Natalio?
- Ja... nie mogę... nic nie widzę - potrząsałam głową, a łzy same napływały mi do oczu.- Ja nic nie widzę panie doktorze, Rafał?!- zawołałam i od razu poczułam go przy sobie.
Położył mi dłoń na policzku.
- Jestem Maleńka – głos miął przerażony, choć miałam wrażenie, że chce ukryć niepokój.
- Rafał ja nic nie widzę, słyszysz?
- Tak Maleńka słyszę, spokojnie, to na pewno minie, musisz odpocząć.- wciąż głaskał mnie po policzku.
- Nie, ja chcę do domu, Norbert? Rafał słyszycie? Chcę do domu! - choć czułam się słaba zerwałam się z łóżka wyrywając z dłoni wenflon. Ktoś przycisnął mnie z powrotem do poduszki, Norbert powtarzał:
- Kochanie wrócisz do domu jak tylko doktor zrobi wszystkie badania – ale jego głos zdawał się niknąć w przeraźliwej ciszy, która zaczęła mnie otaczać.
- Nie szarp się tak co? To nic nie da. Niezła z ciebie histeryczka - usłyszałam męski głos i odwróciłam się w tym kierunku. W odległości paru metrów stał mężczyzna, widziałam tylko jego, a wokół panowała ciemność. Był wysoki, po trzydziestce, ubrany w czarne eleganckie spodnie, mokasyny, pomarańczową koszulę i czarną atłasowa kamizelkę. Czarne włosy miał zaczesane do tyłu. Twarz miał pociągłą, kwadratową szczękę i ostro zarysowany długi nos. A oczy... pomarańczowe, rozświetlały mu twarz.
- Kim jesteś? - wyjąkałam – Dlaczego cie widzę?
- Natuś to ja, widzisz mnie? - usłyszałam jakby z oddali cichy głos Norberta.
Mężczyzna podszedł bezszelestnie i zrobiło się lodowato. W ciemności widziałam wydychany przeze mnie obłoczek pary :
- Przeklęci aniołowie, zawsze muszą się wtrącać- wycedził przez zęby - a potem wyciągnął suchą kościstą dłoń i złapał mnie za szyję. Szarpałam się i wyrywałam, ale był silniejszy. Podniósł mnie do góry:
- Jak znów odzyskasz przytomność powiedz im, że ja nie zostawiam niedokończonych porachunków – wysapał mi prosto do ucha i cisnął moim ciałem w gęsty mrok.

piątek, 11 stycznia 2013

XIII

Cały przedpołudnie spędziłam w łóżku, bo Norbert nie pozwolił mi wstawać, tłumacząc się tym, że Rafał zostawił nas samych tylko pod tym warunkiem. Norbert zrobił obiad, wyczarował cudny schab zapiekany z bita śmietaną i tartym jabłkiem, ryż na sypko z masłem i kapustę pekińska z papryka w trzech kolorach i kukurydzą.
- Mmmm pyszne – mruknęłam biorąc kolejny kęs do ust. Siedział na fotelu Rafała i wpatrywał się we mnie przenikliwie.
- Coś się stało?
- Nie...nie...- zmieszał się i zaczął jeść – dostałaś dziesiątego sms’a od Anki i czwartego od Bartka.
- O raju – zerwałam się z łóżka, przez ten czas zapomniałam, że istnieją przyjaciele i telefony. Nie dobrze. Anka najpierw pytała o Norberta, ale to w nocy dwa dni temu po spotkaniu w pubie, wczoraj czy wszystko ok., a dziś stwierdziła, że ją olałam. Natomiast Bartek....Dziwnie...Nigdy nie byliśmy blisko, a tu sms'y: miłych snów, drugi miłego dnia, a następne dwa z prośba o spotkanie w cztery oczy. Hmmm taaa...- uśmiechnęłam się – chyba w sześć oczu, bo Rafał na pewno byłby przy mnie. Odpisałam im, że zasłabłam i leżę w łóżku, oraz że właśnie zasypiam, wyłączyłam dźwięk i wróciłam do obiadu.
- Możesz jeść? – zapytałam ciekawa.
- Mogę, jeśli zechcę – uśmiechnął się – nic, co ludzkie nie jest mi obce... Niestety...
- Czemu niestety?
- Bo wiem, że któreś z ludzkich odczuć będzie moją zgubą.
- Myślisz, że jest coś na ziemi, co sprawi, że poczujesz się szczęśliwszy niż z Nim?
- Nie wiem...Ale pewnie tak, bo jeśli nie, to by oznaczało, że uniknąłbym kary, a to wydaje mi się nierealne.
- Cóż by mogło być takiego...- spontanicznie zapytałam, ale z ironią
- Hmm... Może ty...?- zapytał
- Ja ? No coś ty, przecież już jesteśmy razem.
- Tak...Ale jeszcze nie ...
Boże... Ja mogłabym przyspieszyć na nim wyrok?
- Nie myśl o tym..proszę...- Przysiadł się na łóżku i wyjął mi talerz z rąk. – Spójrz na mnie.... Jesteś warta każdej kary...
- Proszę nie mów tak – łzy napłynęły mi do oczu... Otarł je kciukiem i dotknął ustami moich ust...- odsunęłam się.
- Natalio... Już się całowaliśmy...To niczego nie zmieniło.
- Tak.
- Kocham Cię...- wyszeptał
- Ja ciebie też...
Nagle odsunął się:
- Co?- spytałam.
- Mamy gości.
Do pokoju wpadła Anka z Bartkiem i Rafałem. Odkąd znałam prawdę jeszcze mocniej kochałam Rafała. Prawie, że wyskoczyłam z łóżka by się do niego przytulić
- Spokojnie Maleńka, daleko nie odszedłem – przyciskał mnie mocno.
Anka i Bartek patrzyli trochę zszokowani, bo nie widzieli jeszcze u nas aż takiej zażyłości.
Gdy puściłam Rafała, Norbert wskazał mi palcem łóżko i posłusznie weszłam pod koc.
- Kawa? Herbata ?- zapytał Rafał moich przyjaciół, zerkając znacząco na Norberta.
- Ja kawę – rzuciła Anka.
- Ja też – powiedział Bartek z dziwnie niezadowoloną mina. Norbert wstał i poszedł z Rafałem do kuchni.
- Opowiadaj - syknęła Anka - co to ma znaczyć? Co się stało? I dlaczego zasłabłaś?
Opowiedziałam w skrócie wydarzenia z rana, ale twierdząc, że miały miejsce wieczorem po spotkaniu w pubie.
- I od tamtego czasu leży jak placek — Norbert z Rafałem wyszli z kuchni niosąc tace z napojami.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Rafał poszedł otworzyć.
Za chwilę do pokoju wszedł doręczyciel poczty kwiatowej, prosząc o podpis, że odebrałam przesyłkę. Na łóżku położył piękne prostokątne pudełko w moim ulubionym kolorze – fioletowym, przewiązane satynową wstążką. Uśmiechnęłam się do Norberta, ale patrzył zdezorientowany.
Odwiązałam kokardę, otworzyłam wieczko i wyjęłam z pudełka długą bordową różę.
– Wow - rzuciła Anka, - no Norbert, bardzo romantycznie.
W jednej chwili róża przybrała szaro czarny kolor i zamieniła się w popiół opadając na pościel.
Zdążyłam tylko spojrzeć na przerażonego Norberta i usłyszeć:
- Jezus Maria – które wykrzyczał Rafał...

Ogarnęła mnie ciemność...