XX
W domu zjawiliśmy się na kilka minut przed jedenastą. Zdążyliśmy
schować Księgę Aniołów i zadzwonił dzwonek do drzwi.
Poszłam otworzyć i zanim zdążyłam odezwać się choćby słowem
Anka rzuciła się na mnie ściskając mnie do utraty tchu.
- Natka ty żyjesz? Myślałam, że już po tobie – śmiała się,
zawsze miała zdolność do koloryzowania rzeczywistości. - W końcu
mnie puściła – Jezu wyglądasz jakbyś była w SPA , a nie w
szpitalu. - Wcisnęła mi na ręce Terapeutę, który był u
niej na czas mojej choroby. Za nią stał Bartek:- Cześć Natka- zauważyłam, że ma ostrzejsze rysy twarzy, chyba schudł.
- Cześć Bartek. - chciałam mu podać rękę, ale Terapeuta prychnął i zaczął się tak przymilać, że musiałam go przytrzymać, aby nie spadł. Do przedpokoju wszedł Norbert i uściskał Ankę, a Bartek znieruchomiał. Terapeuta gdy tylko zobaczył Norberta przeskoczył z moich rąk prosto w jego ramiona i zaczął się łasić i głośno mruczeć. Norbert wyciągnął do Bartka rękę, ale gest nie został odwzajemniony. Wymieniłyśmy z Anką spojrzenia.
- Chodźcie do pokoju ja zrobię coś do picia – rzucił Norbert i poszedł z Terapeutą do kuchni.
- Czego się napijecie?- spytałam gdy usiedli w fotelach.
- Kawę z mlekiem – odpowiedziała Anka.
- Dla mnie też – Bartek wpatrywał się we mnie intensywnie.
Trzy kawy
jeśli chodzi o nas, z mleczkiem. Przesłałam
zamówienie.
Robi się,
hokus pokus – usłyszałam w
głowie serdeczny śmiech Norberta i poczułam przyjemne ciepło
ogrzewające mnie od wewnątrz. Cudownie było słyszeć w głowie
jego śmiech, jego słowa, zaglądać w jego myśli. Czułam , że
należę tylko do niego i to uczucie wypełniało mnie po czubki
palców.
- Musiałam
się przekonać, że z tobą wszystko w porządku – odezwała się
Anka – ale jak widzę, to lepiej niż w porządku.
-
Wyglądasz bardzo ładnie – powiedział Bartek, patrzył mi prosto
w oczy i nagle otoczyło mnie uczucie chłodu. Zimno wdzierało się
do mojej głowy i serca, a Bartek wciąż patrzył. Na jego usta
zaczął wypływać uśmiech triumfu. Zaczęło mi być słabo,
oparłam się o fotel, a Anka zaraz była przy mnie.
- Natka?
Co się dzieje? Norbert! - zawołała, a Bartek nadal uśmiechał
się zjadliwie.
Norbert
wpadł do pokoju.
Odepchnij go ,
zamknij umysł.
Jak?
Wyobraź sobie
to jako np. kulę i odepchnij.
Przenikający
chłód wyobraziłam sobie jako niebieskie zimne światło,
zebrałam je w ogromną kulę i cisnęłam do Bartka. Uderzyło w
niego i zamrugał zdumiony. Zamknęłam przed nim umysł.
Wygląda na
to, że jest sługusem Asmodeusza. Przy mnie odczuwasz ciepło gdy
zaglądam w twojej myśli, a ja przy tobie, ale przy Złym i
sługusach zimno. Zapewne Asmodeusz chciał poznać twoje plany.
Musimy mu
powiedzieć!
Nie możemy,
nie uratujesz go już. Jest stracony.
Bartek nagle wstał i wyciągnął do Anki rękę.
- Chodź,
pan cie potrzebuje.
Norbert szybko zasłonił Ankę sobą , złapał Bartka za bluzę i
wyszeptał jakąś formułkę. Bartek nagle stał się bezwładny.
Norbert wziął go na ręce
Zaniosę go do
jego mieszkania.
I tak
zostawisz? A co z Asmodeuszem? Będzie mu nadal służył.
Ja nie mogę
go zabić.
A kto?
Nie wiem.
Spojrzałam
na Ankę, patrzyła to na mnie, to na Norberta , to na Bartka.
Dłonie trzymała przy ustach i gołym okiem widziałam jak się
trzęsie.
Co mam
powiedzieć Ance?
Prawdę.
Nie możesz
sprawić by zapomniała?
Nie, on jest
za blisko, musi wiedzieć i wyjechać z nami.
Norbert wyszedł, a ja wzięłam Ankę za rękę.
- Anka muszę ci coś opowiedzieć...
Anka piła kawę i słuchała, słuchała, słuchała. To otwierała
oczy ze zdumienia, t chwytała mnie mocno za rękę słuchając co
przeszłam. Spróbowałam nawet zrobić jej drugą kawę i o
dziwo wyszła znakomicie. Anka kiwała głową i nic nie mówiła,
dopiero gdy powiedziałam o Rafale.
- To niesamowite – wyszeptała w końcu. - A Rafał? - zobaczyłam ,
że łzy płyną jej po policzkach – wróci? - i wtedy
zrozumiałam, że Anka była po prostu zakochana w Rafale. Odpowiedź
sama wypłynęła na moje usta, jakby ktoś we mnie podjął
decyzję, serce dziwnie się ożywiło.
- Wróci, znajdę go, choćbym miała umrzeć. - Anka przytuliła
się do mnie, płakała a ja tuliłam ją i głaskałam. W końcu
odsunęłam ją od siebie.
- Połóż się, odpocznij.
- Nie jestem śpiąca – zaprotestowała.
- Owszem – przyłożyłam dłoń do jej czoła – jesteś.- Może masz rację- zdążyła odpowiedzieć i zasnęła na fotelu.
Przykryłam ją kocem, wyjęłam z szuflady zamykanej na kluczyk Księgę Aniołów i poszłam do kuchni.Czułam, ze w niej znajdę wszystkie odpowiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz