poniedziałek, 28 stycznia 2013

XIX

Nie wiem czy bym usnęła, nawet gdybym musiała spać. Miałam w głowie straszny bałagan, musiałam sobie wszystko poukładać, miałam wrażenie, że najtrudniej to będzie mnie samej rozstać się z dotychczasowym życiem. Postanowiłam wstać i napić się kawy, ale dla tego, ze miałam na nią ochotę, bo chyba jednak nie potrzebowałam snu, czułam się rześko i bardzo dobrze. Norbert chyba spał, bo miał zamknięte oczy i nie poruszył się nawet jak podniosłam się z łóżka. Wskoczyłam w piżamę i poszłam do kuchni. Gdy zapaliłam światło wrzasnęłam:
- Jezu Norbert!- Stał oparty o kuchenny blat z rękami skrzyżowanymi na szerokiej piersi, lekko przechylał głowę na bok, a ciemne włosy przysłoniły mu policzek. Uśmiechał się iście anielsko, a oczy błyskały rozbawieniem. 
- Bardzo śmieszne – mruknęłam. 
- Chciałam go wyminąć w drodze do czajnika ale chwycił mnie w pasie :
- Dzień dobry – nachylił się ku moim ustom i delikatnie pocałował.
- Dzień dobry – odwzajemniłam i uśmiech i pocałunek. - mam ochotę na kawę, a ty? 
Ja mam ochotę na ciebie.
Uśmiechnęłam się smutno, ale Norbert pstryknął mnie w nos. 
Ej, jakoś to przeżyjemy.
Gdy ty to mówisz, wiem , że tak będzie. 
Po chwili wykręciłam się z uścisku i wyciągnęłam rękę by przekręcić kurek pod czajnikiem, ale Norbert złapał mnie w pasie i obrócił tyłem do siebie.
- Zamknij oczy – polecił na głos.
- Chcę kawy! - niemal tupnęłam nogą. 
- Zamknij oczy – roześmiał się.
- Zamknęłam! Nie śmiej się ze mnie. 
- Och, nie śmieję, to po prostu urocze. - potarł zarostem o mój policzek. - teraz wyobraź sobie swój kubek na stole- ciągnął – sypiesz kawę...już?
- Tak, co robimy? 
-Teraz cukier i mleko – zignorował moje pytanie. Poczułam, ze się uśmiecha. Puścił mnie i powiedział:
- A teraz otwórz oczy.
Zrobiłam co kazał i na stole przed sobą zobaczyłam kubek z gorącą białą kawą.
Norbert podniósł kubek i upił łyk.
- Mmmmm pycha – wyciągnął kawę w moją stronę – no spróbuj. 
- Ręce tak mi się trzęsły, że kompletnie nie mogłam utrzymać kubka. Norbert pomógł mi i wreszcie napiłam się tej wyczarowanej kawy.
- Dobra- wykrztusiłam.
- Pewnie, że dobra, anielska- odparł i pociągnął mnie za rękę do pokoju- po śniadaniu zobaczymy co jeszcze potrafisz! 
A co zjemy na śniadanie? To co wyczarujemy? Hokus – pokus?
- Cuda to nie czary – odpowiedział poważnie, siadając w fotelu i pociągając mnie do siebie na kolana. 
- Cud charakteryzuje się tym, że na ogół nie jest niczym nadzwyczajnym, nie towarzysza mu fajerwerki, huczna oprawa i celebracja. Cudem jest to, ze dzieje się w pożądanej chwili i miejscu. Istnieje poza zazwyczaj przynależnym mu czasem i przestrzenią, omijając proces żmudnego tworzenia. Manna w Ziemi Obiecanej nie byłą cudem, to był po prostu pokarm, ale to, ze była dana Izraelitom w danej chwili i miejscu. Nie ma nic nie z tej ziemi w kawie , którą przygotowałaś, wygląda i smakuje jak normalna kawa, ale stworzyłaś ją nie ruszając się z miejsca. Cuda są dla tych, którzy mają otwarte serca i oczy i potrafią je dostrzec. Cuda to siła woli oraz Boski pierwiastek i wiara w to, że gdy cud nie będzie miał jednak miejsca, będziesz wierzyć, że taki był Boży zamysł. Cuda są dla tych, którzy potrafią je doczytać. Dla jednego motyl w domu w zimie będzie wytłumaczalnym zjawiskiem, zbłąkany obudził się gdy w domu zrobiło się cieplej, ale ty zawsze dostrzegałaś w tym cud prawda? 
- Tak...tak było...
- Właśnie wtedy cię pokochałem... 
- Mmmm – przytuliłam się mocno do niego.- ja gdy cię zobaczyłam w Mektub.... zatonęłam w twoich oczach, chciałam wsunąć dłonie w twoje włosy, by moje palce zatańczyły z nimi...
I znów zobaczyłam w jego oczach ten błysk pożądania. Wsunął moje ręce w swoje włosy. 
W ten sposób?
Tak, w ten... 
Pochyliłam się i nasze usta się spotkały, najpierw całowaliśmy się delikatnie, jak muśnięcia skrzydłami motyla, ale jego gorące usta stawały się wciąż bardziej zaborcze. Jakby chciał zagarnąć mnie całą dla siebie. Uwielbiałam gdy mnie tak całował, w jego ramionach topniałam jak bursztyn i stawałam się piękną kobietą.
I nie miałam siły by przerwać. Ale Norbert potrafił się opanować, co wczoraj udowodnił. Teraz też, przestał mnie całować i mocno przytulił. 
- Masz ochotę na sałatkę owocowo – jogurtową?- zapytał i nie czekając na odpowiedź sięgnął na szafkę za fotelem i podał mi jeden z pucharków z sałatką. Drugi wziął dla siebie. 
I mówisz, że to nie magia? 
Absolutnie – roześmiał się. 
Zjedliśmy sałatkę, a potem poszliśmy do kuchni by umyć naczynia. Norbert mył, a ja wycierałam z zewnątrz szkło i chowałam na swoje miejsce. Gdy skończyliśmy było po dziesiątej.
- Mamy godzinę do odwiedzin Anki – powiedział głosem, od którego robiło mi się ciepło w sercu.- zobaczymy co jeszcze daje ci anielskie serce. Chodź. - wyciągnął rękę i mocno mnie do siebie przytulił. - tylko spokojnie – powiedział- będę przy tobie. Nagle zrobiło się ciemno, ale po chwili ciemność ustąpiła. Norbert mnie puścił i rozejrzałam się wokół. Znajdowaliśmy się w przeogromnej bibliotece, oświetlonej tylko ciepłym światłem małych lampek znajdujących się na stolikach pośrodku holu. Po obu stronach stały bardzo wysokie regały z wiśniowego drewna, pełne książek. 
- Co to za miejsce?
- Biblioteka Aniołów – Norbert wziął mnie za rękę i ruszyliśmy przez hol, w kierunku wielkiego biurka, stojącego na końcu sali. Wcześniej nie widziałam tu nikogo, ale teraz spostrzegłam, ze za biurkiem siedzi świetlista postać.
-   Kto to? 
- Yezalel , jest Cherubinem, Cherubini to II chór anielski, między innymi -  niebiańscy kronikarze . Yezalel odpowiada za zjednoczenie, pracę zespołową i badawczą, wierność, uczciwość, miłość i optymizm, chroni przed kłamstwem i oszustwem, wspiera przyjaźń i zgodne partnerstwo. Myślę, że  nam pomoże jeśli chodzi o to kim teraz jesteś i powie jak mamy odnaleźć Rafała.
- Dambiaha Ejaelu, nie Rafała, witaj, nie spodziewałem się ciebie u nas po tym wszystkim – spojrzał na mnie znacząco Yezalel, po czym wstał i podszedł do nas.
- Tak jest Yezalelu, witaj – skłonił się przed nim. Yezalel nie wydawał się zachwycony naszym najściem,był wysoki i szczupły, miał na sobie popielaty garnitur i biała koszulę, na serdecznym palcu błyszczał złoty pierścień ze szmaragdem. Gdy przyjął ukłony Norberta, skierował wzrok na mnie i błysk zdumienia namalował sie an jego twarzy, potem długo mierzył mnie wzrokiem. 
- No tak, to wszystko wyjaśnia - mruknął - A ty jak widzę jesteś Yelahia – uśmiechnął się ciepło i szczerze.
- Natalia – wydukałam.
- Sądzisz, że mogę się mylić?  Jesteś Natalią na ziemi, tu jesteś Yelahią. 
Spojrzałam na Norberta, ale on wpatrywał się we mnie zdumionymi oczyma.
- Yelahia –  odparł Yezalel machając z rozbawieniem ręką i wracając za biurko - to anioł z VI chóru Cnót, odpowiadasz za walkę z niesprawiedliwością, odważne wybory, otrzymywanie zadośćuczynienia za krzywdy, jest opiekunem wojowników ducha.

piątek, 25 stycznia 2013

XVIII

- Nie powinnaś polegać na moich anielskich manierach, jestem przecież upadłym aniołem powiedział Norbert poważnie, gdy po kilkunastu minutach weszłam do kuchni. 
- Nie, nie jesteś upadłym. - nigdy nim nie będziesz, jesteś za dobry. 
Przeceniasz mnie.
Masz anielskie serce. 
Ty teraz też. 
Zamilkłam. Prysnął gdzieś humor. Zatęskniłam za Rafałem, chciałam aby był tuż obok, przy mnie. Norbert postawił dwa kubki kawy na stoliku i podszedł do mnie. Objął mnie ramionami, a ja wtuliłam się w niego, ufnie jak dziecko.
- Gdzie on może być?
- Nie wiem kochanie, ale obiecuję ci, że się dowiem.
- Co powiemy ludziom ? - od razu pomyślałam o Ance.
O Boże , czy Ania wie? 
Wie, że leżałaś w szpitalu i nikt nie mógł cie odwiedzać i wie, że dziś wróciłaś , ma przyjść jutro o jedenastej. Powiedziałem, że Rafał wyjechał w sprawach służbowych.
Dziękuję - wtuliłam się w niego mocno – choć w końcu zacznie ich niepokoić brak kontaktu z jego strony, zawsze był towarzyski. 
Nie martw się jutrem, żyj chwilą obecną. 
Odsunął mnie od siebie i kciukiem uniósł moją twarz ku sobie. Jego piękne brązowe oczy pociemniały i nabrały pachnącego erotyzmem blasku. Pochylił się i zaczął najpierw delikatnie całować moje wargi. 
Chyba jest na miejscu określenie, że całujesz jak anioł.
Owszem, jak najbardziej. Ale jestem niebezpiecznym aniołem. 
Agresywnie wdarł się w moje usta językiem. Chciałam mu się poddać, ale nawet gdybym nie chciała musiała bym to zrobić. 
Nie szkodzi. 
Odkąd jestem przy tobie, ciągle dzieje ci się krzywda. 
Jego ręce powędrowały w dół i zaczął rozsupływać węzeł szlafroka. Usta z każdą chwilą stawały się bardziej natarczywe, gorące, aż do bólu przygryzał moje wargi i miażdżył swoimi. Nie sprzeciwiałam się, zauważyłam, że powoli budził we mnie dziką namiętność. Miałam trzydzieści lat i choć minęło trochę czasu odkąd spałam z facetem, przy Norbercie ciało samo wychodziło naprzeciw jego pragnieniom. Czy tak jest gdy człowiek odnajdzie swoją połówkę pomarańczy? 
Kawa stygnie - roześmiał się. 
Czuję się wystarczająco pobudzona, by sobie ją darować. 
Roześmiał się jeszcze głośniej. Cudownie było słyszeć jego szczery, niczym nie pohamowany śmiech. Przez te kilka dni, które dane było nam być razem nie słyszałam go często. Zsunął ze mnie szlafrok. 
O Boże!
Co? Nie odrywałam warg od jego ust, ale czułam jak rozciągają się w uśmiechu.
Co to jest? Wskazał na moją piżamę. Miałam na sobie spodnie w zieloną kratę i szarą bluzę z misiem. Boże wyglądasz słodko.
Wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko, nie przestając mnie całować. Było mi tak dobrze.
Jestem z tobą szczęśliwa wiesz?
Wiem, ja z tobą też. Jak nigdy wcześniej.
Zmroził mnie tymi słowami. Oderwałam się od niego gwałtownie.
Co się stało?
A jeśli to jest to szczęście , które cię zabije? Dopiero wywinęłam się śmierci. Nie mogę cię stracić. Tak mało mamy za sobą, niedługo wrócę do pracy i tych wspólnych chwil będzie jeszcze mniej. Norbert... Moje myśli gnały jak szalone ogiery.
Wiem kochana, wiem.
Opadł na poduszkę. Cierpienie i ból malowały się na jego twarzy. Położyłam się obok i nakryłam nas kołdrą.
Natuś - przysunął się do mnie – tak bardzo chcę poczuć twój smak.
Ja też tego chcę.
Jeśli kiedyś odejdę i to nie będzie ta chwila, nie przeżyję , że nie dane nam było być tak blisko.
Odrzucił kołdrę i jednym ruchem ściągnął ze mnie bluzę, potem spodnie. Siedział i patrzył na mnie, a moje ciało pod samym jego wzrokiem napinało się głodne i prosiło o jeszcze. Pochylił się i znów mnie pocałował, był silny i niecierpliwy. Jego dłonie przesuwały się po mnie gorączkowo. Każde muśnięcie palców odczuwałam jak palący ogień. Jego ciało napierało na moje, a moje poddawało się mu całkowicie. Nie, nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam. Jego palce zawędrowały na moje uda i prowadząc dalszą wędrówkę przyprawiały mnie o dreszcze, których nie mogłam opanować. Wtuliłam się mocno w jego szyję i omal nie wgryzłam się w ramię. Rękami pospiesznie zerwałam z niego koszulę i zaczęłam odpinać jego spodnie. Nagle mój strach zwyciężył.
Jesteś pewien, że nie tym jest pełnia szczęścia? Że nie w nas jest źródło szczęścia większego niż z Bogiem?
Długo milczał, więc spróbowałam tak jak on w moje, zajrzeć  w jego serce, ogarnęło mnie ciepło.
Nie, nie jestem.
Leżeliśmy jeszcze chwilę w ciszy, a potem Norbert otulił mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Przykrył nas kołdrą. Położyłam się na jego piersi i wsłuchiwałam w miarowe uderzanie jego serca. To było tak niesamowite, biło dla mnie. Znów poczułam ciepło w sobie.
Tak, bije tylko dla ciebie i dzięki tobie.
Kocham cie.
Kocham cię. Natuś?
Tak?
Nie możesz wrócić do pracy.
Co?
Nie możesz. On wróci po ciebie, nie zadowoli się Rafałem. Chce zniszczyć każdego, kto jest mi drogi. Zabrał już staruszka księdza. Wtedy gdy mnie widziałaś... pani Maria oddała mu duszę za młodość i bogactwo, stała się jego podwładną. Wpuściła go do niego , a on wyrwał mu serce i rzucił w ogień piekielny. Asmodeusz może na razie ucichnie, ale kiedyś wróci. Nie możemy narażać innych.
Ale dzieci, moja grupa?
Wiem, właśnie o nie mi chodzi.
A mama? Przyjaciele? Anka, Bartek?
Na razie wystarczy, że ograniczysz kontakty. Ale będziemy musieli stąd wyjechać. Uważam, że teraz gdy masz anielskie serce, nie dostanie się do twojej głowy, do twoich myśli i serca. Nie będzie wiedział kto jest dla ciebie kimś ważnym, o ile tego nie zobaczy na własne oczy. Dlatego musimy wyjechać. Zacząć gdzieś wszystko od początku.
Nie mam tyle pieniędzy, by zaczynać od nowa. A w pracy nie zwolnią mnie z dnia na dzień.
Pieniędzy nie potrzebujesz, masz mnie, ale myślę też, że sama masz twórcze moce. W pracy zrobią to co im powiem.
Czy można jednocześnie czuć się szczęśliwym aż do bólu i nieszczęśliwym? Tak się czułam. Żyłam, miałam przy sobie miłość mojego życia, straciłam Rafała, Krystian nie żył, musiałam zostawić mamę, przyjaciół i pracę. Łzy... Jedna po drugiej płynęły po moich policzkach. Słowa same uniosły się w przestrzeń  
 Ejaelu ?
Tak kochanie?
Bądź ze mną.
Zawsze.

środa, 23 stycznia 2013



XVII

Nie wiem ile spałam, gdy coś mnie obudziło. Byłam wypoczęta i czułam się dobrze. Otworzyłam oczy i moje serce odetchnęło. Widziałam, znów widziałam. Przy łóżku stała pielęgniarka w średnim wieku i odłączała kroplówkę. Uśmiechnęła się do mnie.
- Cudownie ocalona – powiedziała ciepłym głosem. 
- Słucham?
- Pobiłaś rekord Laury z Bostonu, obudziłaś się do życia po 58 minutach, był u nas już dziennikarz. Dobrze się czujesz?
- Tak... aż za dobrze...- przyłożyłam dłoń do serca i poczułam jak miarowo uderza.
- Masz bardzo dobre wyniki i jeśli nadal tak będzie za kilka dni wrócisz do domu. A teraz odpoczywaj, jutro rano przyjdzie twój lekarz. 
Pokiwałam głową, a pielęgniarka wzięła stojak po kroplówce  i wyszła, cicho zamykając drzwi. Leżałam w sali pomalowanej na jasno żółty kolor, z dużym oknem, za którym teraz gościła się noc. Małe diody nad panelem łóżka dawały przyjemne światło. Pomyślałam o powrocie do domu i przypomniałam sobie obraz Norberta niknącego za szybą gdy mnie reanimowali. Czy wie, że się obudziłam? A Rafał? Czy wszystko co się działo, działo się naprawdę? Jeszcze raz dotknęłam serca, aż spojrzałam pod koszulkę, czy nie mam jakiejś rany. Ale nie było ani śladu. A może wszystko mi się śniło? Przecież .... 
Rafał to ty? - usłyszałam głos Norberta, ale gdzieś we mnie...w sercu? - Rafał? 
To ja, Natalia – tylko pomyślałam! 
Natalia? To niemożliwe...widziałem jak umarłaś...Rafał miał cię zaprowadzić...-jego głos otulał mnie jak ciepłe ramiona. 
Norbert gdzie jesteś?
Przy tobie – w jednej chwili był obok. Ukląkł przy łóżku i przyciskał usta do mojej dłoni. 
Jak to się stało, że cię słyszę, nie powinienem...Gdzie Rafał?
Nie wiem- łzy zaczęły mi płynąć po policzkach – dał mi swoje serce... 
Co zrobił?
Dał mi swoje serce, ten Asmodeusz moje wrzucił w ogień, a Rafał... wyrwał swoje...dał mi, a potem obaj zniknęli...- rozpłakałam się. Norbert wstał i usiadł na łóżku a potem wziął mnie w ramiona i długo kołysał, całując po głowie. Jego czuły szept, który słyszałam w sercu, powoli mnie uspokajał. 
Świat stracił sens, myślałem, że nie żyjesz, że cię straciłem. Kocham cię, kocham... jesteś moja. Moja. Moja.
Zawsze będę już twoja. Norbert dlaczego cię słyszę. 
To serce anioła. Jedna z naszych mocy.
Są inne? 
Oczywiście. Rozkazywanie żywiołom. Pojawianie się w mgnieniu oka w miejscu, w którym zechcesz być. Uzdrowienia. Nieśmiertelność.
Czy ja...? 
Nie wiem... ale wiem, że musimy się stąd wydostać. Za dużo osób się interesuje tym, że się obudziłaś. 
Wstał i odsunął mnie od siebie. Powoli wyjął wenflon, a malutka dziurka zasklepiła się w jednej chwili. 
Co robisz?
Zabieram cie stąd. Spakuj się, ja zaraz wrócę. 
Podeszłam do umywalki i przejrzałam się w lustrze. Wyglądam koszmarnie – mruknęłam. 
Wyglądasz pięknie – głos Norberta rozległ się w moim sercu
 Zawsze już będę cię słyszeć? 
Nie mam pojęcia. 
To było przyjemne i niesamowite. Czuć go w sobie, jego głos przenikał mnie po czubki palców. Poczułam jak gęsia skórka obejmuje moje ciało. Jakby mnie dotykał swoimi dłońmi, tulił i głaskał. Jeszcze raz spojrzałam w lustro. Odkręciłam wodę i mokrą dłonią poprawiłam włosy, zgniatając nieposłuszne loki by trochę je udobruchać. Potem umyłam dłonie i twarz. W szafie obok umywalki znalazłam swoje ubranie i bieliznę, a także kilka drobiazgów, dokumenty, klucze, plecak. Przebrałam się szybko, spakowałam i zapinałam plecak gdy odczułam, że Norbert wrócił.
- Jak stąd wyjdziemy? - spytałam na głos.- Mogą nas zobaczyć. 
- Wypisali cię – uśmiechnął się i podszedł do mnie. Otoczył mnie rękami w pasie i przyciągnął do siebie - umarłbym gdybym cię stracił -pocałował mnie krótko, choć mocno. - Muszę też się dowiedzieć co się stało z Rafałem.
- Rozumiem. 
Ale najpierw mam ochotę być tylko z tobą, tak blisko jak tylko możliwe.
Tzn jak blisko?
- Rany! - prawie wrzasnął, a ja prawie podskoczyłam. 
- Co się stało?
- Nic... - odchrząknąłzapomniałem, że słyszysz moje myśli...- pierwszy raz widziałam go zażenowanego. 
- Nie przeszkadza mi to.
- Że mnie słyszysz, czy że ja cię słyszę? - zapytał powoli. 
Że chcesz być ze mną tak blisko jak to tylko możliwe.
Hmmm ... 
Pocałował mnie tym razem długo i delikatnie. Zamknęłam oczy i poddałam się mu, jego agresywnym i natarczywym wargom, szybkim pocałunkom i dusznemu oddechowi. Wyobraziłam sobie, że jesteśmy w domu, gra cicho muzyka, pali się tylko nikłe światło lampki, a my leżymy na moim łóżku i zachłannie ściągamy z siebie ubranie.Nagle poczułam zimny podmuch powietrza i... o mało nie spadłam ze swojego łóżka. 
Natalia? - usłyszałam niepokój w jego głosie. 
Nic mi nie jest . – i nagle parsknęłam śmiechem, uzmysławiając sobie co się stało. 
To gdzie ty jesteś?
W domu, a konkretnie w dużym pokoju na łóżku – pomyślałam nie przestając się śmiać. 
Norbert pojawił się w ułamku sekundy. Najpierw miał zdezorientowany wyraz twarzy. Leżałam na łóżku i tak się śmiałam, że aż bolał mnie brzuch.
- Coś ty sobie myślała? - napadł na mnie. 
- O nie , nie powiem – próbowałam powstrzymać śmiech. Poczułam dziwne ciepło w sercu i nasze spojrzenia się spotkały. Wiedziałam, że nie tylko mnie słyszał, ale zajrzał w moje myśli.
 Już wiem – powiedział, albo raczej pomyślał i wskoczył na łóżko łaskocząc mnie. Po chwili unieruchomił moje ręce nad głową i znów pocałował. 
Niegrzeczna dziewczynka
Anioł się znalazł. 
Coś ci nie pasuje?
Wszystko mi pasuje. 
To dobrze bo myślałem, ze będę musiał użyć siły.
Nie będziesz musiał ale najpierw muszę wziąć prysznic, nie kąpałam się...ile dni to wszystko trwało? 
Sześć dni... 
- Fuj – wyrwałam się spod niego i ze śmiechem uciekłam do łazienki zamykając się od środka. 
Myślisz , że zamek mnie powstrzyma?
Nie, ale anielskie maniery na pewno - pomyślałam z triumfem. 
Tu mnie masz. Kawy?
Poproszę – rozebrałam się i weszłam pod prysznic, i choć myślałam z żalem o Rafale uśmiech nie znikał z mojej twarzy.

czwartek, 17 stycznia 2013


XVI

Asmodeusz stał przed nami, ubrany tak samo, jak wcześniej gdy mnie odwiedził. Uśmiechał się zjadliwie, oczy ciskały pomarańczowym błyskiem.
- Rafał kim on jest? - spytałam szeptem.
- To jeden z upadłych aniołów z czasów stworzenia świata – odpowiedział Rafał zasłaniając mnie sobą. Nagle wyglądał jak świetlisty wojownik, biała długa szata , z pleców zaczęły wyrastać mu skrzydła, w kolorze bieli bijącej w oczy. Na biodrach miał mieniący się złotem pas do którego przytwierdzona była srebrno złota pochwa. Wyjął z niej miecz i wyciągnął przed siebie. To był mój Rafał, ten zwyczajny, ludzki. Zdałam sobie sprawę jak krótko dane nam było wiedzieć, że jest moim aniołem. A teraz? Czy dostanie nową podopieczną? W nagłym przypływie uczuć przytuliłam się do jego skrzydeł. Pomimo obecności Asmodeusza poczułam się pewnie i bezpiecznie.
- Asmodeuszu dlaczego? - zapytał Rafał. 
- Och Damabiahu, dlaczego i dlaczego? - Skrzeczał obrzydliwym głosem - ot dla kaprysu. Ejael wszedł mi w drogę. Mogłem mieć we władaniu cały kościół katolicki, mając w garści duszę biskupa Noela. Chciałem uczynić go papieżem, ech – westchnął niedbale – tak łatwo udało mi się przekonać go, że kościół jest dla możnych tego świata, że tak wysoko postawionemu monarsze nie przystoi bratać się z pospólstwem. Byłem tak blisko zwycięstwa! - ryknął – a wtedy zjawił się on! Anioł przeznaczenia. Przeklęty Ejael! Miał mnie za upadłego, słabego, miernotę!
- Rafał o czym on mówi? - zapytałam. 
- Ejael to Norbert , zjawił się w noc po pożarze w kościele, jego pojawienie się wywołało panikę, opowiadałem ci, że podczas ucieczki ludzie stratowali biskupa, tym biskupem był Noel.
Nagle Asmodeusz znikł i pojawił się tuż przed nami.
- A teraz sam jest jednym z nas, upadłym i to przez miłość do kobiety, wybacz, że go nie pożałuję – powiedział śmiejąc się szyderczo. 
- Nigdy nie będzie jednym z was – odpowiedział Rafał.
- Tak myślisz? - znów zniknął i pojawił się za mną szepcząc mi do ucha – mam twoje serce... - odsłonił kamizelkę i ze swojego ciała wyjął moje serce. Strzelił palcami i tuż przy nas otworzyła się ziemia pełna ognia piekielnego. - Jak myślisz co zrobi gdy się dowie, że zniszczyłem obiekt jego miłości? Spaliłem żywcem? Zgniotłem jak robaka?
Rafał zrobił szybki manewr i obrócił nas tak, że  Asmodeusz stał przed nim, a nie za mną.
- Ejael się nie zemści, nie uda ci się zdobyć jego duszy – odpowiedział ostro Rafał – a teraz dość rozmowy, puść nas, idziemy do Ojca. 
- Puścić was? Och nie sądzę aby taki był mój plan. Nie słuchałeś Damabiahu!- wrzasnął i wyciągnął dłoń z moim sercem nad piekielna czeluścią. -Jej albo twoja dusza – uśmiechnął się szeroko.
Rafał pewnym ruchem odwrócił się do mnie i pocałował mnie w czoło. Potem podszedł do Asmodeusza i stanął po jego prawej stronie.
- Masz moją duszę, a teraz  ją puść – powiedział dobitnie. 
- Klęknij i obiecaj mi lojalność – szydził.
- Rafał nie rób tego, nie możesz – podbiegłam do niego, ale Asmodeusz złapał mnie i oplótł ramionami. 
- Jak uroczo,że chcesz to oglądać – odwrócił mnie przodem i zobaczyłam jak Rafał  przed nim klęka.
- Puść ją !
- Najpierw przysięgnij.
- Rafał nie! - szarpałam się i kopałam Asmodeusza, ale nawet nie drgnął.
- Przysięgam ci służyć – powiedział z bólem w głosie. 
- Nie powinieneś mi ufać – Asmodeusz odepchnął mnie tak mocno, że upadłam i wrzucił moje serce wprost w płonące języki ognia.
- Nie! - krzyknął Rafał i nagle dopadł mnie na ziemi. Wyciągnął rękę i wyrwał z piersi swoje serce, a potem przycisnął je do mojego ciała, aż zapełniło pustkę po moim sercu. Usłyszałam tylko jak mówi
- Kocham cię Maleńka - a potem rzucił się na wściekłego i oniemiałego Asmodeusza i razem z nim spadł w piekielną przepaść. 
- Rafał ! - zawołałam, ale nagle jakaś siła odciągała mnie od zasklepiającej się, ziejącej ogniem szczeliny. Zrobiło się cicho i ciepło. Jakiś dziwny spokój wypełniał moje serce. Usłyszałam gorączkowe głosy.
- Mamy ją! Pięćdziesiąta ósma minuta i dwadzieścia dwa elektrowstrząsy.
- Przeżyła dłużej niż Laura  Geraghty.
Otworzyłam oczy. Widziałam lekarzy i pielęgniarki, ale za szybą nie było nikogo.
Norbert – pomyślałam – gdzie jesteś?

wtorek, 15 stycznia 2013

XV
Nie miałam pojęcia ile minęło czasu nim odzyskałam przytomność i podczołgałam się do łóżka, Wlokłam się po podłodze na wyczucie. Bardzo bolała mnie głowa i ręka, czułam ostry, przeszywający ból gdy chciałam się na niej wesprzeć. Pewnie złamałam ja uderzając o ścianę. Jęknęłam wspinając się na łóżko, gdy silne ręce poderwały mnie i położyły na pościeli.
- Natuś co się stało? - rozpoznałam Norberta. - Wstawałaś?
- Norbert ja... ja nie... - chciałam mu powiedzieć, ale gardło miałam obolałe od ucisku.
- Nic nie mów... cholera krwawisz – dotknął dłonią mojej głowy, syknęłam gdy przycisnął palce z tyłu.
-  Siostro? - chyba wypadł na korytarz, bo mocno zatupał butami. Po chwili znów trzymał mnie za rękę.
- Co tu się stało? -pielęgniarka.
- Wyszedłem tylko po kawę , dosłownie kilka minut i gdy wróciłem leżała przy łóżko i próbowała się na nie wspiąć.
Usłyszałam targanie papieru, potem szczęk nożyczek.
- Proszę tu potrzymać – powiedziała do Norberta i zimny okład wylądował na ranie z tyłu głowy. - Ja pójdę po lekarza, trzeba to zszyć i obejrzeć pacjentkę. Kroki oddaliły się.
- Rafał? - usłyszałam Norberta.
- Jestem....cholera co się stało....siedziałem tu cały czas...
- Najwidoczniej nie! - ryknął Norbert. - Zobacz, ma ślady, na szyi, na ręce, ranę na głowie, co tu się stało, miałeś jej pilnować – usłyszałam odgłosy szarpaniny.
- Chłopaki...- westchnęłam i uciszyli się – nie widzę was... jego widziałam... rzucił mną o ścianę... miał pomarańczowe oczy – mówiłam sylabami i z trudem – kazał wam powiedzieć, że nie zostawia niedokończonych porachunków.
- Kto Maleńka? – Rafał schylił się by lepiej usłyszeć .
- A imię jego Asmodeusz, książę zemsty, Bóg zła – odpowiedziałam nie wiedząc skąd znam odpowiedź.
A potem usłyszałam :
- Całkiem nieźle się spisałaś – to był ten sam głos, teraz już wiedziałam do kogo należał, ale jego imię nic mi nie mówiło. Zachichotał szyderczo i nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć dostałam pięścią w twarz. Uderzenie wcisnęło mnie w poduszkę, rwący ból rozwalał mi szczękę. Podszedł i chwycił mnie za koszulę, lekko podniósł by znów uderzyć. Słyszałam przerażony głos Rafała i Norberta, szarpali się ze mną, próbując położyć mnie na łóżku, ale Asmodeusz raz po raz podnosił mnie za koszule i uderzał w twarz. Znów poczułam uderzenie i ciepłą krew spływającą z nosa i kącika ust.
- Pod Twoją obronę – zaczęłam szeptać ...
- Nie no proszę, nie masz za grosz szacunku dla mnie – powiedział cynicznie nachylając się nade mną i świdrując mnie pomarańczowymi oczyma. - Tak nisko mnie cenisz, iż myślisz, że to pomoże? - wycedził- otóż nie pomoże, a nawet zaszkodzi.
 Nagle odrzucił mnie na łóżko, sięgnął w głąb mojego ciała i wyrwał ze mnie serce... Z zewnątrz nadal dochodziły głosy rozgorączkowanej rozmowy. Słyszałam krzyki Rafała i Norberta. Kilka osób wbiegło do sali.
- Panowie proszę stąd wyjść! - a potem krótkie komendy.
- Resuscytacja
- Migotanie komór, częstoskurcz komorowy, brak tętna.
 - Defibrylacja, adrenalina dożylnie co 3–5 min w dawce 1mg .
Nagle poczułam ostry przeszywający ból w klatce piersiowej, po chwili drugi. Asmodeusz stał i śmiał się głośno, a może to odgłosy z sali były coraz cichsze? Potarłam oczy bo ktoś świecił mi latarką prosto w źrenice. Szarpnęłam się z ich rąk i przestałam czuć jakikolwiek ból. Spojrzałam na lekarza i pielęgniarki, dalej za szyba widziałam Norberta i Rafała. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - pomyślałam, może przez te jego uderzenia odzyskałam wzrok? Poruszył jakiś nerw? Powoli wszystko się uspokajało, lekarz wyszedł i widziałam jak rozmawia z chłopakami. Pielęgniarka pochyliła się nade mną i nagle przykryła mi twarz kołdrą.
- Co jest ? Przecież widzę już – zerwałam nakrycie z twarzy i usiadłam. Pielęgniarka poprawiła kołdrę i wyszła. Norbert chyba nie słuchał lekarza bo wpatrywał się w moje łóżko. Rafał kiwał głową, potem lekarz położył mu dłoń na ramieniu i po chwili odszedł. Weszli oboje do sali, Norbert nachylił się do mnie, a ja wyciągnęłam rękę by go pogłaskać po policzku. Ale moje dłoń przepłynęła przez jego twarz, a on przechylił się przeze mnie. Odwróciłam głowę. Leżałam na łóżku, Norbert odkrył kołdrę i pocałował mnie w czoło, po czym znów zakrył moją twarz i z dzikim okrzykiem wybiegł z sali. A Rafał podszedł do mnie i wziął mnie za rękę.- Chodź, zaprowadzę cie do domu – powiedział i wtedy wszystko zaczęło do mnie docierać...
- Ja umarłam? - spytałam, ale chyba Rafał wyczytał pytanie z ruchu moich warg, bo z gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
- Tak. Przykro mi Maleńka. - powiedział i mnie przytulił.
- O nie – wyrwałam się - błagam nie teraz jak go poznałam, jak z nim jestem.
Szarpałam się, ale Rafał trzymał mnie mocno. Uderzałam pięściami o jego ciało, a on trzymał mnie w ramionach i głaskał. - To wszystko przez niego prawda? Gdzie on jest? - wrzasnęłam odzyskując nagle głos.
- Kto? Natuś?
- Mówiłam wam, Asmodeusz, widziałam go,bił mnie, mówiłam wam....
- Mówiłaś, a oni jak zwykle nie słuchali. Och czasem zachowują się jakby sami byli Bogiem, nie uważasz  Maleńka?  – usłyszeliśmy za plecami gromki śmiech. - Zresztą mogli by być, gdyby tylko mieli dość odwagi Mu się przeciwstawić.
 Rafał mnie puścił i odwrócił się .
- Ty...
- Ja , a kogo się spodziewałeś ? Boga? - odpowiedział znudzonym głosem Asmodeusz.

niedziela, 13 stycznia 2013

XIV


Ciemność otaczała mnie ze wszystkich stron, gęsta i nieprzenikniona. Czułam się bardzo samotna i było mi cholernie zimno. Do tego nie miałam pojęcia gdzie jestem, ani dlaczego . Spróbowałam otworzyć oczy, ale miałam za ciężkie powieki. Wsparłam się na łokciach, chcąc unieść się do pozycji siedzącej, ale opadłam od razu na poduszkę. Ktoś podbiegł, bo usłyszałam stukanie butów o posadzkę.
- Doktorze, budzi się – zawołała jakaś kobieta, która zbliżała się do mnie, sądząc po wzroście natężenia głosu. Ktoś złapał mnie za rękę i pocałował delikatnie w czoło. Przyjemne ciepło rozbudziło moje serce i ciało. Zacisnęłam palce, na większej, niż moja, dłoni.
- Norbert? Gdzie ja jestem? - wychrypiałam. Gardło miałam wyschnięte i obolałe.
- Natuś już dobrze, jesteśmy  tu z tobą, Rafał i ja. - miał piękny, ciepły głos.
- Co się stało? - zmusiłam się by otworzyć oczy, ale nadal otaczała mnie ciemność. Mrugnęłam kilka razy,  nadal mrok. Czułam jak ogarnia mnie panika.
- Norbert? - ścisnęłam go mocno za rękę.
- Tak kochanie? - poczułam jego oddech przy uchu.
- Norbert czy ja mam otwarte oczy? Bo nic nie widzę. Czemu jest tak ciemno?
- Natuś czy ty... doktorze? - z głosu Norberta zniknął spokój.
- Jestem, już, pani Natalio, czy pani mnie słyszy?
Pokiwałam głową, głos miał przyjemny i opanowany .
- Jestem doktor Wrzosek, jest pani w szpitalu, od kilku godzin, zrobię teraz, krótkie badanie dobrze?
- Dobrze – powiedziałam cicho. Dotknął mojej twarzy, a potem po kolei dolnych powiek..
- Hm- usłyszałam – proszę teraz podążać wzrokiem za moim palcem. Nastała chwila ciszy. - Pani Natalio?
- Ja... nie mogę... nic nie widzę - potrząsałam głową, a łzy same napływały mi do oczu.- Ja nic nie widzę panie doktorze, Rafał?!- zawołałam i od razu poczułam go przy sobie.
Położył mi dłoń na policzku.
- Jestem Maleńka – głos miął przerażony, choć miałam wrażenie, że chce ukryć niepokój.
- Rafał ja nic nie widzę, słyszysz?
- Tak Maleńka słyszę, spokojnie, to na pewno minie, musisz odpocząć.- wciąż głaskał mnie po policzku.
- Nie, ja chcę do domu, Norbert? Rafał słyszycie? Chcę do domu! - choć czułam się słaba zerwałam się z łóżka wyrywając z dłoni wenflon. Ktoś przycisnął mnie z powrotem do poduszki, Norbert powtarzał:
- Kochanie wrócisz do domu jak tylko doktor zrobi wszystkie badania – ale jego głos zdawał się niknąć w przeraźliwej ciszy, która zaczęła mnie otaczać.
- Nie szarp się tak co? To nic nie da. Niezła z ciebie histeryczka - usłyszałam męski głos i odwróciłam się w tym kierunku. W odległości paru metrów stał mężczyzna, widziałam tylko jego, a wokół panowała ciemność. Był wysoki, po trzydziestce, ubrany w czarne eleganckie spodnie, mokasyny, pomarańczową koszulę i czarną atłasowa kamizelkę. Czarne włosy miał zaczesane do tyłu. Twarz miał pociągłą, kwadratową szczękę i ostro zarysowany długi nos. A oczy... pomarańczowe, rozświetlały mu twarz.
- Kim jesteś? - wyjąkałam – Dlaczego cie widzę?
- Natuś to ja, widzisz mnie? - usłyszałam jakby z oddali cichy głos Norberta.
Mężczyzna podszedł bezszelestnie i zrobiło się lodowato. W ciemności widziałam wydychany przeze mnie obłoczek pary :
- Przeklęci aniołowie, zawsze muszą się wtrącać- wycedził przez zęby - a potem wyciągnął suchą kościstą dłoń i złapał mnie za szyję. Szarpałam się i wyrywałam, ale był silniejszy. Podniósł mnie do góry:
- Jak znów odzyskasz przytomność powiedz im, że ja nie zostawiam niedokończonych porachunków – wysapał mi prosto do ucha i cisnął moim ciałem w gęsty mrok.

piątek, 11 stycznia 2013

XIII

Cały przedpołudnie spędziłam w łóżku, bo Norbert nie pozwolił mi wstawać, tłumacząc się tym, że Rafał zostawił nas samych tylko pod tym warunkiem. Norbert zrobił obiad, wyczarował cudny schab zapiekany z bita śmietaną i tartym jabłkiem, ryż na sypko z masłem i kapustę pekińska z papryka w trzech kolorach i kukurydzą.
- Mmmm pyszne – mruknęłam biorąc kolejny kęs do ust. Siedział na fotelu Rafała i wpatrywał się we mnie przenikliwie.
- Coś się stało?
- Nie...nie...- zmieszał się i zaczął jeść – dostałaś dziesiątego sms’a od Anki i czwartego od Bartka.
- O raju – zerwałam się z łóżka, przez ten czas zapomniałam, że istnieją przyjaciele i telefony. Nie dobrze. Anka najpierw pytała o Norberta, ale to w nocy dwa dni temu po spotkaniu w pubie, wczoraj czy wszystko ok., a dziś stwierdziła, że ją olałam. Natomiast Bartek....Dziwnie...Nigdy nie byliśmy blisko, a tu sms'y: miłych snów, drugi miłego dnia, a następne dwa z prośba o spotkanie w cztery oczy. Hmmm taaa...- uśmiechnęłam się – chyba w sześć oczu, bo Rafał na pewno byłby przy mnie. Odpisałam im, że zasłabłam i leżę w łóżku, oraz że właśnie zasypiam, wyłączyłam dźwięk i wróciłam do obiadu.
- Możesz jeść? – zapytałam ciekawa.
- Mogę, jeśli zechcę – uśmiechnął się – nic, co ludzkie nie jest mi obce... Niestety...
- Czemu niestety?
- Bo wiem, że któreś z ludzkich odczuć będzie moją zgubą.
- Myślisz, że jest coś na ziemi, co sprawi, że poczujesz się szczęśliwszy niż z Nim?
- Nie wiem...Ale pewnie tak, bo jeśli nie, to by oznaczało, że uniknąłbym kary, a to wydaje mi się nierealne.
- Cóż by mogło być takiego...- spontanicznie zapytałam, ale z ironią
- Hmm... Może ty...?- zapytał
- Ja ? No coś ty, przecież już jesteśmy razem.
- Tak...Ale jeszcze nie ...
Boże... Ja mogłabym przyspieszyć na nim wyrok?
- Nie myśl o tym..proszę...- Przysiadł się na łóżku i wyjął mi talerz z rąk. – Spójrz na mnie.... Jesteś warta każdej kary...
- Proszę nie mów tak – łzy napłynęły mi do oczu... Otarł je kciukiem i dotknął ustami moich ust...- odsunęłam się.
- Natalio... Już się całowaliśmy...To niczego nie zmieniło.
- Tak.
- Kocham Cię...- wyszeptał
- Ja ciebie też...
Nagle odsunął się:
- Co?- spytałam.
- Mamy gości.
Do pokoju wpadła Anka z Bartkiem i Rafałem. Odkąd znałam prawdę jeszcze mocniej kochałam Rafała. Prawie, że wyskoczyłam z łóżka by się do niego przytulić
- Spokojnie Maleńka, daleko nie odszedłem – przyciskał mnie mocno.
Anka i Bartek patrzyli trochę zszokowani, bo nie widzieli jeszcze u nas aż takiej zażyłości.
Gdy puściłam Rafała, Norbert wskazał mi palcem łóżko i posłusznie weszłam pod koc.
- Kawa? Herbata ?- zapytał Rafał moich przyjaciół, zerkając znacząco na Norberta.
- Ja kawę – rzuciła Anka.
- Ja też – powiedział Bartek z dziwnie niezadowoloną mina. Norbert wstał i poszedł z Rafałem do kuchni.
- Opowiadaj - syknęła Anka - co to ma znaczyć? Co się stało? I dlaczego zasłabłaś?
Opowiedziałam w skrócie wydarzenia z rana, ale twierdząc, że miały miejsce wieczorem po spotkaniu w pubie.
- I od tamtego czasu leży jak placek — Norbert z Rafałem wyszli z kuchni niosąc tace z napojami.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Rafał poszedł otworzyć.
Za chwilę do pokoju wszedł doręczyciel poczty kwiatowej, prosząc o podpis, że odebrałam przesyłkę. Na łóżku położył piękne prostokątne pudełko w moim ulubionym kolorze – fioletowym, przewiązane satynową wstążką. Uśmiechnęłam się do Norberta, ale patrzył zdezorientowany.
Odwiązałam kokardę, otworzyłam wieczko i wyjęłam z pudełka długą bordową różę.
– Wow - rzuciła Anka, - no Norbert, bardzo romantycznie.
W jednej chwili róża przybrała szaro czarny kolor i zamieniła się w popiół opadając na pościel.
Zdążyłam tylko spojrzeć na przerażonego Norberta i usłyszeć:
- Jezus Maria – które wykrzyczał Rafał...

Ogarnęła mnie ciemność...
XII

Gdy wyszłam z łazienki Rafała już nie było. Wgniatając piankę we włosy podeszłam do okna. Poranek witał chłodem i chmurami. Śnieg stopniał. Była połowa lutego. Kilkanaście dni temu zmieniło się diametralnie moje życie. I nie wiem czy zapowiadało się na jakąś stałość. Wszystko, co się zdarzyło było zaskakujące i niesamowite. Bóg przyniósł miłość i śmierć, a ja nie rozumiałam jego planów. Wielka mi wszechmocność, skoro Krystian musiał umrzeć, aby Norbert był ze mną. Rodziło się we mnie uczucie nieprzychylne, jeśli chodzi o stwórcę świata.
Nagle w szybie ujrzałam odbicie Norberta. Odwróciłam się od okna. Stał oparty o framugę drzwi ze wzrokiem spuszczonym na podłogę. Włosy miał rozpuszczone, w ręce trzymał kask, a ubrany był w skórzaną kurtkę i spodnie do jazdy motocyklem. Nie widziałam go tak jeszcze ubranego, co zrozumiałe skoro jest zima i był śnieg na drogach. Zresztą nie miałam pojęcia, że ma motocykl.
- Hej - powiedziałam radośnie i prawie podbiegłam do niego, choć dzieliły nas może trzy metry. Zarzuciłam Mu ręce na szyję, ale odsunął mnie delikatnie od siebie.
- Nie mogłem wyjechać bez pożegnania...Nie jestem na tyle silny...- wyszeptał dławiącym głosem i spojrzał na mnie – Boże jak ty pięknie wyglądasz – jęknął jakby z bólu. Oparł swoje czoło o moje i ciężko oddychał.
- Odejść? – zadrżałam. – Ale nie możesz! – krzyknęłam.
- Przecież po tym wszystkim... Nie mogę narażać cię na niebezpieczeństwo. Miałaś spokojne życie, przyjaciela... – zaczął, ale Mu przerwałam.
- Właśnie po tym wszystkim! Nie możesz teraz mnie zostawić. Nie teraz jak stałeś się moim życiem – nagle dostałam jakichś spazmów i trzęsłam ramionami jak po długim płaczu. Patrzył na mnie dużymi brązowymi oczami. Na Jego twarzy malowało się oszołomienie i zdumienie.
- Natalia, chcesz powiedzieć, że... będziesz ze mną pomimo...?
- Tak – dziwnie wychrypiałam i poczułam ostry ból w klatce piersiowej. Chciałam odetchnąć głęboko, ale ból stawał się nie do zniesienia. Brakowało mi powietrza. Kręciło mi się w głowie, a ból rozdzierał moje ciało. Przywarłam do Norberta, ale nogi odmawiały mi posłuszeństwa, osunęłam się na podłogę.
Norbert błyskawicznie schylił się nade mną i dłonią dotknął klatki piersiowej.
- Lepiej? – pokręciłam przecząco głową próbując łapać zachłannie powietrze.
- Rafał – wrzasnął spanikowany.
Mój Anioł w mgnieniu oka był przy mnie. Wykonał ten sam gest, co Norbert, a ja poczułam jak tlen dociera do moich płuc, a silny ból w klatce ustępuje.
- Natuś, co Ci? – zapytał cicho Norbert wychylając się niecierpliwie zza Rafała.
- Wszystko dobrze - wydusiłam słabym głosem. Rafał pochylił się nade mną, a ja złapałam go za szyję. Podniósł mnie i zaniósł do łóżka. Głośny odgłos uderzenia w szybę przywołał mój wzrok w kierunku okna. Duży czarny ptak zsuwał się po szybie zostawiając krwawy ślad. Być może mi się zdawało, ale Rafał spojrzał na Norberta tak jakoś dziwnie. Norbert gwałtownie wstał i podniósł z ziemi kask. Odwrócił się i wyszedł do przedpokoju.
- Zaraz wrócę – rzucił szybko Rafał i poszedł za Nim.
- Żartujesz?- usłyszałam strzępki rozmowy. – Wrócisz do niej i nie wspomnisz więcej nic na temat rozstania, rozumiesz?
- Ale Rafał...widziałeś to.. niosę samo zło, odkąd się pojawiłem w jej życiu, on ciągle jest w pobliżu i czyha na...
- Zamknij się! – krzyknął Rafał. Wrócisz tam i będziesz siedział przy niej, aż poczuje się lepiej, a czuwanie nad jej życiem zostaw mi, to mój zaszczyt i mój obowiązek. – głos mu złagodniał - Nie rozumiesz idioto, że ona cię kocha...bardziej niż siebie samą?
Po chwili weszli oboje do pokoju. Norbert zrzucił z siebie kurtkę i usiadł przy mnie. Pogładził mnie po policzku i nachylił się by mnie pocałować.
- Będę w kuchni – powiedział spokojnie już Rafał i wyszedł.
- Natuś jak się czujesz? – oczy miał ściśnięte bólem.
- To, co mówiłeś w przedpokoju...
- Nie myśl o tym, nie teraz...
- Zostawisz mnie?- zadrżałam pytając.
- Nie...obiecuję, że nigdy już nie poruszymy tego tematu...
- To dobrze... - zamknęłam oczy i poczułam ciepłe usta na czole. Powoli wracałam do siebie.
- Poprawisz mi poduszkę bym mogła usiąść? – szybko się podniósł i pomógł mi się podnieść. - Ten ptak – zaczęłam i spojrzałam na okno. Nie było go, nie było żadnego śladu.
- Nie wiem Natuś...- nie pytałam więcej. W drzwiach pojawił się Rafał z kawą i lekkim śniadaniem.
- Dość leniuchowania moja Piękna - uśmiechnęłam się na dźwięk jego głosu. Nagle pamiętałam wszystkie te chwile, gdy był przy mnie, pełen miłości, współczucia, ciepła...
- Trzymaj – podał kawę Norbertowi i poklepał go po ramieniu.
- Dzięki – spojrzał na Rafała i wreszcie lekko się uśmiechnął. – wspólne śniadanie?
- Pewnie – odpowiedział Rafał i usiadł z drugiej mojej strony na łóżku.

XI


Prawda. Chyba nie chciałabym jej poznać gdybym wiedziała. Ale przecież nawet Rafał, nie był w stanie sprawić bym zapomniała. Właśnie. Rafał. Powinien tu być. Norbert wyszedł, chciał dać mi czas do namysłu. Nie wiem, po co. Decyzję podjęłam automatycznie. Wróci rano by się dowiedzieć, jaką. Weszłam do pokoju i usiadłam krzyżnie na łóżku.
- Rafał jesteś? – cisza... – Proszę…
Podniósł się z bordowego fotela i podszedł do mnie.
- Zawsze tam przesiadujesz?
- To mój ulubiony, bardzo wygodny, wiedziałem, co wybrać wtedy w meblowym – zaśmiał się serdecznie. Tak, kupowaliśmy go dwa lata temu. Sam wybierał. – Mam stąd najlepszy widok, wiesz?
- Na co? – zapytałam beznamiętnie.
- Nie na co, a na kogo, na ciebie – zmierzwił mi dłonią włosy. – Nie muszę tego robić, ale lubię patrzeć na ciebie. Jak słuchasz muzyki, jak czytasz, jak śpisz…
- Ha, ha, ha – udałam śmiech. – A jak był Norbert?
- Wtedy on przejmował patrol. Jak się czujesz znając prawdę?
- O tobie czy o nim?
Rafał usiadł przy mnie i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego.
- O mnie chyba pewniej, co?
- Tak… cieszę się, że to prawda, że każdy ma swojego anioła… prawie…
- A z prawdą o Norbercie?
Rozpłakałam się.
- Nienawidzę siebie…
- Za co Natalia? – Podniósł dłonią moja twarz i spojrzał mi w oczy.
- Za to, że to niczego nie zmienia. Za to, że znając prawdę o przyczynie śmierci Krystiana nie żałuję. Boję się tylko o Norberta. Chcąc dać mu największe szczęście skazuję go na wyrok śmierci.
Rafał milczał, a moje oczy napełniały się łzami.
- Nie umiem z niego zrezygnować. Zbyt egoistyczna jest moja miłość.
- Wcale nie, rozdarłabyś mu serce odchodząc od niego.
- Zostając zabijam go…
- Zostając nadajesz sens jego życiu. I tak jest na straconej pozycji. A Ty jesteś jego niebem.
- Oddałbyś raj za ludzką miłość?
- Tak… - odpowiedział pewnie.
Przytuliłam się znów, a Rafał pchnął mnie lekko na łóżko
- Połóż się, prześpij…- szepnął mi do ucha. Poczułam przyjemne ciepło i ciężkie powieki.
- Znów to robisz?- uśmiechnęłam się.
- A no – odwzajemnił uśmiech.
- Czemu wtedy się zdenerwowałeś, jak się okazało, że wszystko pamiętam? – przypomniałam sobie sytuację sprzed kilku godzin.
- Nie znając prawdy nie miałabyś wyrzutów sumienia. Prawda skomplikowała wszystko. Obdarowała ciężarem Twoją duszę. No i jeszcze nie mam pojęcia, dlaczego oparłaś się mojej mocy…
Ostatnie słowa docierały do mnie jakby przez jakiś mur… coraz ciszej. Czułam jak Rafał przykrywa mnie kołdrą. Tak sen był lekarstwem na całe zło tego świata. Ten wieczny sen i ten, co noc. O ile nie niósł ze sobą koszmarów.
Obudziłam się wyspana i poczułam lekkie głaskanie po policzku. Nie pamiętam by coś mi się śniło.
- Natalia… - to Rafał pochylał się nade mną – za chwilę przyjdzie Norbert, chcesz żebym został? – zapytał z troską w głosie.
- Hm… nie… nie to, że ci nie ufam – zamknął mi usta palcem.
- No przecież wiem – cmoknął mnie w policzek. – ogarnij się i zrób się na anioła, nie wyglądasz pociągająco w tym dresie.
- Spadaj – uderzyłam go poduszką. Roześmialiśmy się. Poczułam, że jeszcze może być dobrze. Bez wspomnień bolesnej przeszłości i myślenia o przyszłości.
- Norbert lubi cię w niebieskim – rzucił siadając na fotelu. Posłałam Mu wdzięczne spojrzenie. Wyskoczyłam z łóżka. Sięgnęłam do szafki po ręcznik, bieliznę i niebieski sweterek z marszczonymi rękawkami.
- I w tej brązowej długiej spódnicy. – odwróciłam się z uśmiechem.
- Co? – spytał z figlem w oczach.
- Nic… fajnie jest mieć swojego prywatnego anioła stróża…
Poszłam do łazienki i zamknęłam drzwi.
- A włosy? – krzyknęłam.
- Artystyczny nieład – wybuchnął śmiechem.
- No, co?- uchyliłam rozbawiona drzwi.
- Nic… fajnie jest mieć taka podopieczną.

czwartek, 10 stycznia 2013

X


Obudziłam się wyspana. Za oknem była szarówka – albo jest tak wcześnie albo tak późno – pomyślałam i nie tracąc czasu spojrzałam na zegarek. Była szesnasta. Cudnie. Z kuchni dobiegały do mnie strzępki rozmowy, po głosach poznałam, że to Norbert i Rafał. Zerwałam się z łóżka i wpadłam do kuchni. Chciałam go zobaczyć, by uwierzyć, że sobie poradził, że naprawdę nic Mu nie jest. Zanim zdążył dobrze wstać rzuciłam mu się na szyję.
- A co to za wylewne powitanie? – zapytał ze śmiechem, który zdradzał radość i rozczulenie, z powodu takiej mojej reakcji.
- Tak się o ciebie bałam – łzy same popłynęły z moich oczu jak górski strumień.
- Ale o co Natuś? Śniło ci się coś złego? – zapytał. Na wypowiadane Natuś serce przyspieszyło przyjemnie pracę.
- No po tym, co się działo w kamienicy i potem jak Rafał ze mną odjeżdżał, a ty… - łkałam.
Zdumienie malowało się na jego twarzy, na Rafała zresztą też.
- Natuś to na pewno tylko ten zły sen – wyszeptał mi do ucha, mocno mnie tuląc do siebie.
Odsunęłam się gwałtownie.
- Norbert! Wiem, co się wczoraj stało. - Podniosłam do góry rękaw, na przedramionach miałam dwa duże siniaki i kilka zadrapań. Kość ogonowa bolała mocno od upadku ze schodów. – Przecież tam byłam. Nie wmawiaj mi, nie okłamuj. – zamilkłam.
Kubek z kawą wypadł Rafałowi na podłogę, rozbijając się na kilka kawałków.
Norbert otworzył szeroko oczy i spojrzał w jego kierunku
- Przecież mówiłeś…? – zaczął.
- Że rano nie będę niczego pamiętała z naszej rozmowy. – przypomniałam sobie nagle słowa Rafała, gdy mnie usypiał.
- Cholera jasna – syknął, wstając szybko od stołu – to niemożliwe! – warknął i wybiegł z mieszkania.
Powiedział mi wszystko, bo miałam niczego nie pamiętać. Jednak z niewiadomych przyczyn było inaczej. Norbert nadal patrzył zdziwiony w moje oczy.
- Chyba musimy pogadać. - powiedziałam cicho.
- Tak, chyba tak – stał dalej w miejscu.
- Może się przejdziemy? – Chciałam żeby się rozluźnił, bo był mocno spięty.
- Bezpieczniej będzie tu – szybko odpowiedział. – Może później, jeśli – zawahał się – jeszcze będziesz chciała mnie znać.
- Będę chciała – ucięłam krótko i wstawiłam wodę na kawę dla siebie. Potem schyliłam się żeby pozbierać szkła.
- Zostaw – podniósł mnie za rękę Norbert. - To nie ucieknie, a może po rozmowie też będzie, co zbierać – chciał zażartować, ale mu nie wyszło, więc spuścił oczy – zresztą chcę mieć to jak najszybciej za sobą. – Głos miał piękny, mruczący, choć dziś drżący, ale w tej chwili zdecydowany.
- Dobrze. Opowiedz, co się stało u księdza i co takiego zrobiła pani Maria. – Zapytałam prosto z mostu.
- Tego niestety nie mogę ci dziś powiedzieć, ale o wszystko inne możesz pytać.
- To odpowiedz mi: Kim jesteś i dlaczego nie możesz już być aniołem stróżem. – Jak łatwo przyszło mi wypowiadać pytania dotyczące tak niestworzonych rzeczy?
- Jak już wiesz – odszedł ode mnie i stanął przodem do okna - Jestem aniołem. I jak już wiesz nie jestem obecnie aniołem stróżem. Już nigdy nim nie będę. Teraz nosze miano Upadłego. Tego, który zdradził Boga. Nie dla mnie raj. Mało tego. Dostałem wyrok śmierci. Śmierć za śmierć jak głosi prawo Starego Testamentu. Przeze mnie ktoś, kim się opiekowałem umarł. Gdy się w tobie zakochałem, nie mogłem pojąć, co się ze mną dzieje.
Choć możemy spać, jeśli zechcemy, nie miewamy snów. A ja śniłem o tobie. W każdej chwili, gdy byłaś blisko - szalałem. Marzyłem o twoim dotyku, o twoich ustach. Będąc blisko napawałem się twoim zapachem i brzmieniem twojego głosu. Zatapiałem się w twoich zielonych oczach. Miewałem omamy. Jakbyś mnie opętała. Nawet był czas, że się nad tym zastanawiałem. Chciałem rzucić wszystko i pragnąłem byś mnie ujrzała i pokochała. W końcu, po roku podjąłem egoistyczną decyzję. Postanowiłem odejść.
- Jak to wyrok śmierci… - przerwałam mu, cała reszta nie była tak ważna. Podeszłam i choć serce waliło mi jak oszalałe, wysiliłam się i delikatnie położyłam mu dłoń na ramieniu. Strącił ją odwracając się przodem. Zagwizdał czajnik. Szybko wyłączyłam gaz. Podeszłam i dotknęłam palcami Jego dłoni.
- Natalio… teraz moje życie toczyć się może tylko na ziemi. Jeśli jednak dane mi będzie poczuć tu pełnię szczęścia, większą niż to, które czułem przy Bogu… trafię od razu przed sąd.
I nawet cud nie zdoła mnie uratować. Jeśli mnie nie wyrzucisz ze swojego życia, to wówczas będzie to ten jeden jedyny raz, kiedy nie będę mógł po opuszczeniu ciebie, wrócić. Chcę być z tobą szczery… I wiedz, że nie będę miał do ciebie żalu. Tego wieczoru w pubie, co wylałaś kawę, byłem u kresu wytrzymałości. Byłaś tak rozbrajająca, uśmiechnięta, piękna…
Jedną dłoń splótł z moją, a druga pogładził mój policzek… Oparł się czołem o moje czoło, musnął usta wargami, rozchyliłam swoje, pragnąc by nic nam teraz nie przeszkodziło. Ale Norbert nagle odsunął się ode mnie - Tego wieczoru zostawiłem swojego podopiecznego na zawsze. By pójść za tobą. By móc patrzeć na ciebie, kiedy tylko to będzie możliwe. Zostawiłem mojego podopiecznego i zostałem pod twoim blokiem do rana. Pamiętasz? Stałem pod latarnią. Patrzyłaś na mnie. Zrozumiałem, że nic nie może się równać z byciem przy tobie, że kocham cię bardziej niż, kogokolwiek innego na świecie i poza światem. Zostawiłem go samego… by móc rozkoszować się tobą i twoim widokiem, nie wiedziałem, że też mnie pokochasz… Jestem winny jego śmierci … proszę wybacz mi – zamilkł i schował twarz w dłoniach.
- Czyjej śmierci? – zapytałam.
- Krystiana.
 IX

Rafał sprawnie zaparkował pomiędzy dwoma samochodami stojącymi na parkingu pod moim blokiem. Nic się nie odezwałam tylko odpięłam pasy i wysiadłam. Poszłam prosto do klatki, ale za sobą usłyszałam dźwięk pilota samochodowego. Gdy się odwróciłam Rafał stał tuż za mną. Podniósł dłoń do mojej twarzy i kciukiem otarł moje łzy.
- Chodź, już grubo po północy, potrzebujesz snu.
- A ty? – zapytałam gwałtownie odsuwając się od niego. – Rafał! Kim ty jesteś?- głos mi się załamał. Wcześniej byłam zła na niego za wrogość do Norberta, teraz o to, że coś ukrywał, a przecież znaliśmy się od piaskownicy.
- Powiem ci w domu – przysunął się i obejmując ramieniem moje plecy, pchnął mnie lekko w stronę klatki. Poddałam się.
- Jesteś rozdygotana .
- No co ty nie powiesz.- mruknęłam.
Weszliśmy do mieszkania. Odzyskałam względy Terapeuty, który przypominał sobie o mnie, gdy nie było Norberta w domu.
- Herbaty? – zapytał troskliwie – chyba zmarzłaś?
- Zmarzłam bo kurtka została … - zamilkłam - nie chcę herbaty, daj mi duże piwo.
Poszłam do pokoju i po prostu weszłam pod kołdrę.
Rafał wszedł za chwilę z herbatą. 
- Miało być piwo, panie opiekuńczy - prawie warknęłam. Z łóżka ściągnął narzutę i złożył ją w kostkę, odkładając na bordowy fotel. Pan porządniś się znalazł. Usiadł na brzegu łóżka i pogłaskał mnie po gło
wie.
- I jak? – zapytał.
- Nijak, umieram ze strachu – wyłkałam przez łzy.
- Wierze, takie rzeczy się nie zdążają prawda? – jego dłoń była gorąca, a ciepło mnie uspokajało.
- O Norberta się boję – wybuchłam płaczem.
- Natka.. Nic mu nie będzie. To nie pierwszy raz, poradzi sobie. – Nie przestawał mnie głaskać. Zerwałam się i usiadłam na przeciwległym niż Rafał skraju łóżka.
- Rafał, kim ty jesteś do jasnej cholery… - chciałam podnieść głos, ale z mojego gardła wydobył się tylko jęk.
- Rafał – prosiłam – bo zwariuję, kim jesteś? Kim jest Norbert?
- Już dobrze Natka - przysunął się bliżej, klękając na łóżku. – Już dobrze.
Spojrzałam Mu w oczy.
- To słucham… - powiedziałam cicho.
- Okej… masz prawo wiedzieć, masz prawo żądać ode mnie wszystkiego. Bo jestem Aniołem Stróżem. – Odpowiedział bez zawahania.- Twoim.
- Tak, a ja jestem świętym Mikołajem! – Rzuciłam wściekle odtrącając jego rękę. - Rafał…ja świruje, rozumiesz? A ty mi wciskasz bajki. Wstałam z łóżka i otulając się kołdrą podeszłam do okna. – Nie drwij ze mnie, przecież znamy się od małego.
- Właśnie – uciął krótko.
Odwróciłam się do niego twarzą. Był poważny i przejęty.
- Pamiętasz huśtawkę, gdy miałaś pięć lat?
Odruchowo dotknęłam blizny na lewym łuku brwiowym.
- Skończyłoby się gorzej – skwitował – a wypadek na rowerze? Leżałaś trzy tygodnie w szpitalu.
- Pamiętam też krwiak w mózgu… jak to określili lekarze cudem się wchłonął… - zamarłam.
- To tylko trzy bardzo wyraźne ingerencje muśnięć moimi skrzydłami twojego życia. Ale jest tego więcej, jak się zastanowisz.
Boże, jaka ja byłam na niego zła! Ale byłam też pewna, że zawsze mogę na niego liczyć, nawet teraz przecież był przy mnie. Zawsze był, gdy go potrzebowałam, zjawiał się znikąd. Gdy ojciec wracał pijany, wyciągał na spacer, wspierał na egzaminach do szkoły. Leczył złamane serce.
Spojrzałam na płaskorzeźbę z masy papierowej wiszącą nad moim łóżkiem. Dostałam ją od Rafała na osiemnaste urodziny. Był to piękny anioł z dredami, w koszulce z Bobem Marleyem, w spodniach khaki bojówkach i zielonych trampkach. Wyglądem i ubiorem niczym nie różnił się od Rafała. Tylko miał skrzydła. Śmiałam się wtedy, że ma nad wyraz wysokie mniemanie o sobie. Odpowiedział, że w życiu prawda jest najbardziej oczywista. Tak…był aniołem, był moim aniołem. Puściłam kołdrę i rzuciłam mu się na szyję. Płakałam jak dziecko, długo, bardzo długo. Nic nie mówił, tylko czekał, aż wszystko ze mnie wypłynie.
A potem już leżałam w łóżku, a on głaskał mnie po głowie.
- Dziękuję za wszystko – wyszeptałam.
- Nie ma, za co.
- Tak… to twoja praca…- zaakceptowanie tego faktu przyszło mi wyjątkowo łatwo.
- Nie o to chodzi, ja cię po prostu kocham.
Musiał chyba ujrzeć przerażenie w moich oczach, bo zaraz dodał uśmiechając się:
- Kocham cię jak siostrę, a Norbert, choć jestem zły na niego, kocha cię jak kobietę, ponad wszystko i tego nie można mu ująć.
- Rafał?
- Tak? – przyklęknął przy moim łóżku.
- Kim jest… Norbert? Też czyimś aniołem?- ścisnął usta w wąską linię, a z nerwów zaczęły mu drgać mięśnie na policzkach. – Proszę cię, po tym, co zobaczyłam… muszę wiedzieć…
- Norbert jest aniołem, ale … - zatrzymał się i zamknął oczy – nie, już nie jest niczyim aniołem . Dokonał wyboru, dla Ciebie.
Spojrzałam na Niego i nagle nie mogłam zapanować nad ciężkimi powiekami.
Usłyszałam jeszcze tylko, zanim zasnęłam jego pełen miłości głos:
- Śpij Maleńka, śpij, … a jutro niczego nie będziesz pamiętała z naszej rozmowy.



VIII

- Bardzo chce Ci się spać? – Zapytał Norbert, gdy wyszliśmy z pubu, było po dwudziestej trzeciej.
- Nie specjalnie, a tobie? – Intrygowało mnie to, co miałam mu wybaczyć, więc o spaniu nie było mowy.
- Ja muszę jeszcze do Piotra ,tak na dwie godziny, ale pomyślałem... może miałabyś ochotę pojechać ze mną?
- Do księdza? – czułam jak dziwne uczucie ściska mi gardło, niby strach, ale przecież się nie bałam, więc może raczej lęk?
- Tak…wiesz, już dawno chciał cię poznać, ostatnio gorzej się czuje i boi się, że nie zdąży…- zamknął oczy, ale widziałam, że ból ściska mu serce.
- Nie zdąży?
- Że nie zdąży cię poznać, zanim przyjdzie śmierć.
- Tak z zim źle?
- Niby tak, ale on wie, że w końcu dojdzie do domu…to dobry człowiek, nie będzie długo pokutował…to jak? Dasz się namówić?
- Tobie dam się namówić na wszystko – Gdy to powiedziałam roześmiał się, nagle spoważniał.
- Lepiej by było dla ciebie, gdybyś mi tego nie wyznała – nachylił się do moich ust i pocałował mnie. Zapomniałam o ścisku w gardle. Kącikami ust łapczywie łykałam powietrze. To było cudowne uczucie. Czułam jak dostaję gęsiej skórki. Przycisnął mnie mocno do zimnej ściany budynku. Przywarłam do niej pragnąc tylko tego by nie przerywał. Miałam ochotę już o nic nie pytać, nie interesowało mnie, co mam mu wybaczyć, bo wiedziałam, że wybaczę wszystko.
Oderwał się nagle ode mnie i oparł czołem o moje .
- Przepraszam , nie mogłem się powstrzymać.
- Norbert…ja też tego chciałam… - spojrzał mi w oczy…
- Boże wybacz – wyszeptał i znów mnie pocałował. Wtedy z pubu wyszedł Rafał:
- O jesteście jeszcze? Może was podwieźć?
- Chętnie – odpowiedziałam.
- To chodźcie – rzucił i ruszył w stronę samochodu.
Usiedliśmy z tyłu.
- To gdzie jedziemy?- zapytał Rafał
- Na ulicę Upadłych Aniołów - mruknął Norbert, a Rafał zmierzył go wzrokiem. Ale odpalił silnik.
- Mamy taka ulicę?- zapytałam.
- Mamy od 1819 roku – powiedział pewnie Rafał
- Co? A ty skąd to wiesz? Ja w życiu o niej nie słyszałam - szczerze się zdziwiłam.
- Zapominasz, że kończyłem kurs na przewodnika naszego miasta. Zdziwiłabyś się, o czym jeszcze nie wiesz Maleńka.
Szturchnęłam go w ramie
- Mądrala – roześmiałam się.- Wiesz skąd taka nazwa?
Kiwnął głową, ale nie garnął się do odpowiedzi.
- Rafał – poprosiłam – opowiedz.
- Nie jestem pewien czy chcesz usłyszeć tę opowieść w tej chwili, mamy późną noc, potem nie zaśniesz.
- Zasnę, Norbert mnie uśpi – uśmiechnęłam się i spojrzałam na Norberta, ale patrzył w okno samochodu, nie odwrócił się na moje słowa. – To skąd taka nazwa?
- Widzisz – zaczął Rafał – w tamtych latach wybudowano na owej ulicy kamienicę. Zleceniodawcą był bogaty proboszcz tamtejszej parafii pod wezwaniem Aniołów Stróżów. Wybudował ją, aby włóczędzy, którzy przesiadywali pod kościołem, mogli godnie żyć i doczekać starości. Opiekował się nimi, karmił, rozmawiał, odprawiał mszę świętą. Ale wielmożnym bogatym parafianom to się nie podobało, jak również i to, że utrzymywał kamienicę z pieniędzy od tychże parafian. Najpierw zaczęli opowiadać, że nocą dochodzą stamtąd dziwne ryki, jakby zwierząt, odgłosy walk, były noce, gdy gęsta mgła spowijała kamienicę i słychać było tylko jęki. Biskup prowincji zażądał, aby kamienice zamknięto a włóczęgów wyrzucono, bo to jak nazwał „ diabelska skaza na dobrym imieniu kościoła”, Ale proboszcz się nie zgadzał i wykrzyczał z ambony podczas niedzielnej mszy świętej, że będą musieli wyrzucić ich siłą. Oskarżono go o spisek z Lucyferem. Następnej nocy poprzedzającej drugiego października, czyli w noc przed świętem Aniołów Stróżów obchodzonym w kościele rzymskokatolickim i starokatolickim,wikary na polecenie biskupa i parafianie podpalili kamienicę wraz z mieszkającymi tam włóczęgami i przebywającym wówczas w niej proboszczem. Pożar był nie do ugaszenia, zresztą nikt nawet nie próbował gasić kamienicy. Do rana ogień strawił wszystko. Zostały same zgliszcza. Podczas mszy świętej w kościele, przybyły z powodu rzekomo tragicznego wypadku biskup rozpaczał z powodu tragedii, jaka miała miejsce ówczesnej nocy. Nagle w kościele rozległ się okropny ryk i czuć było mocny zapach spalenizny. Ludzie zaczęli uciekać w panice, a biskup razem z nimi. Jednakże był tak egoistycznym człowiekiem, że nie patrzył na parafian tylko za wszelką cenę pchał się do przodu. W końcu się przewrócił i został staranowany przez panikujących ludzi. Gdy wszyscy opuścili świątynię i zatrzymali się przed kościołem zobaczyli jak unoszący się wysoko czarnoskrzydły anioł wynosi zmasakrowane ciało biskupa na rękach po czym rzuca z impetem o ziemię ze słowami: śmierć za śmierć!
Rafał zamilkł, ja też nic nie mówiłam. Norbert odwrócił się w moją stronę i spojrzał mi głęboko w oczy. Miałam wrażenie, że biła z nich wściekłość , ale na pewno nie na mnie.
- No jesteśmy na miejscu – ożywił się Rafał.
- Dzięki za podwiezienie – wymamrotałam.
- Nie musiałeś tego opowiadać – ostro rzucił Norbert wysiadając z samochodu.
- Wybacz, ale musiałem, wiesz o tym.
Odwróciłam się gwałtownie do Norberta czując jak włosy stają mi dęba, ale znów na widok Jego twarzy chęć zadania, kilku już pytań, uciekła Bóg raczy wiedzieć gdzie.
Gdy odwróciłam twarz od Norberta zobaczyłam przed sobą stary, mały kościół. Ścisnęłam mocniej Jego dłoń.
- Tak to tutaj i to ten kościół - odpowiedział wyprzedzając moje pytanie.
- Ale skąd Rafał wiedział, że jedziemy do kościoła? Nie umiałam ukryć napięcia.
- Natuś – pierwszy raz użył takiego zdrobnienia, lęk prawie stopniał, gdy moje uszy usłyszały jego głos wymawiający z taką czułością moje imię. Odwrócił mnie twarzą do siebie i chwycił mocno za ramiona.
– Proszę zaufaj mi i nie pytaj o to teraz. Na razie nie pytaj o nic. O to, co mam ci wybaczyć też. Obiecuję, że poznasz prawdę. Serce znów zaczęło mi szybciej bić. Drżałam na całym ciele. Nie wiem skąd wiedział, o co chciałam zapytać? I co oznaczała ta ostra wymiana zdań z Rafałem? Wydawało mi się, że poznali się dziś w pubie. Pytania kotłowały mi się w głowie. – Proszę Natuś, jesteś wszystkim, co mi pozostało. – Wyszeptał błagalnie i zaczął całować mnie równie mocno, co pod pubem. Kiwnęłam potakująco głową, nie mogąc zdobyć się na żadne słowa. Gdy mnie całował, byłam bez silna. To była jego broń, dotyk i pocałunki. Ulegałam za każdym razem. Zamknęłam oczy i chłonęłam całą sobą doznania. Jedną dłoń zatopił w moje kasztanowe włosy, lekko je szarpiąc, drugą rozpiął suwak mojej kurtki. Jego pełne usta powędrowały wzdłuż mojej szyi w kierunku dekoltu. Całował mnie tak zachłannie, że omal nie zemdlałam z braku tchu. Po chwili przesunął usta do ucha i wyszeptał.
- Gdyby coś się zdarzyło, cokolwiek, pamiętaj, że nigdy cię nie zostawię. Wrócę. Zawsze będę wracał. Jego usta zastygły na płatku mojego ucha. Przylgnęłam do niego i czekałam, aż zadecyduje, że idziemy. Ale staliśmy wtuleni nic nie mówiąc. Po dobrych kilku minutach odsunął powoli twarz od mojego policzka.
- Możemy iść? – zapytał, jak gdybym to ja potrzebowała czasu do namysłu.
- Tak oczywiście – zachrypiałam, nadal z podniecenia nie mogąc wydobyć z siebie głosu.
- To chodźmy – pociągnął mnie w kierunku parterowego budynku, który stał po lewej stronie kościoła. Do dwuskrzydłowych drzwi prowadziły kamienne schody.
- Dziwny budynek – powiedziałam spokojnie – schody chyba stare, ale piętro odnowione, to plebania?
Norbert spojrzał na mnie przenikliwie. To wystarczyło. Gęsia skórka wystąpiła na całym moim ciele, choć nigdy nie bałam się mrocznych historii.
- Kamienicy właściwie nie odbudowano, odremontowano tylko nadpalony dach, nie stawiając już spalonych pięter, odrestaurowano, zachowując bez ingerencji resztę.
Weszliśmy po schodach. Norbert nacisnął dwa razy dzwonek i po chwili usłyszeliśmy ciężkie kroki. Ktoś przekręcił zamek i zaskrzypiały drzwi. Otworzyła nam otyła kobieta. Mogła mieć lekko ponad pięćdziesiąt lat.
- Pan Norbert – mówiła cicho, ale bardzo łagodnie – a ty pewnie jesteś Natalia? – Uśmiechnęła się szeroko i gestem zaprosiła nas do środka. Przyciemnione światło ocieplało wysokie wnętrze. Sufity były pomalowane na kremowo, a ściany na czekoladowy brąz.
Wzdłuż długiego korytarza, który rozciągał się po lewej i prawej stronie znajdowały się metalowe drzwi. Pięć z jednej i pięć z drugiej strony. Na wszystkich metalowych drzwiach oprócz ostatnich były po trzy duże zamki. Norbert pomógł mi ściągnąć kurtkę i powiesił nasze ubrania na starym stojącym wolno wieszaku. Wziął mnie za rękę i pociągnął w kierunku lewego korytarza. Stanęliśmy przed ostatnimi drzwiami.
- Gotowa?- zapytał. Skinęłam tylko głową. Nacisnął klamkę i wszedł pierwszy. Zanim zdążyłam zrobić krok usłyszałam strasznie głośny charkot i Norbert odpychając mnie wypadł z pokoju. Upadłam na przeciwległą ścinę. Doskoczył do mnie i mocno pociągnął za rękę.
- Szybko – wrzasnął – biegnij – krzyczał. W kilku krokach pokonaliśmy korytarz i dopadliśmy drzwi wejściowych. Zanim je otworzył odwróciłam się. Czarna mgła wypływała spod ostatnich drzwi. Kobieta, która nam otworzyła nagle pojawiła się przy nas z szyderczym już uśmiechem.
- Pani Mario – szepnął tylko Norbert z wyrzutem – dlaczego?
- Życie za życie odpowiedziała śmiejąc się zawistnie. Norbert wypchnął mnie na schody. Upadłam i stoczyłam się na chodnik. Nagle z piskiem opon podjechał samochód. Norbert zaraz znalazł się przy mnie i podniósł mnie z ziemi. W tym czasie Rafał otworzył drzwi i zostałam wrzucona na tylne siedzenie.
- Kocham cię – wyszeptał Norbert i nachylił się jeszcze by mnie pocałować– pamiętaj wrócę!
- Jedź z nią do domu – rzucił ostro do Rafała.
- Wiem, gdzie mam jechać lepiej niż ty! – wykrzyczał wrogo Rafał i znów usłyszałam pisk opon. Odwróciłam się do tyłu. Przez szybę widziałam jak czarna mgła osnuwa powoli cała parterową kamienicę. Norbert zerwał szybko koszulkę, na plecach miął krwawe pionowe dwie rany. Noc rozdarł jego przeraźliwy krzyk.
- Nie patrz – wrzasnął Rafał – Natalia! Na miłość Boską nie patrz! – błagał.
Nie mogłam oderwać wzroku. Z pleców Norberta zaczęły wyrastać czarne pióra. Po chwili rozpostarł ogromne  skrzydła i unosząc się wskoczył w czarna mgłę. Trwało to ułamki sekund, ale przed oczami został mi żywy obraz tego, co ujrzałam.
- Miałaś nie patrzeć – usłyszałam zrezygnowany głos Rafała. Gdy wyjechaliśmy poza mury kościoła zwolnił.