poniedziałek, 28 stycznia 2013

XIX

Nie wiem czy bym usnęła, nawet gdybym musiała spać. Miałam w głowie straszny bałagan, musiałam sobie wszystko poukładać, miałam wrażenie, że najtrudniej to będzie mnie samej rozstać się z dotychczasowym życiem. Postanowiłam wstać i napić się kawy, ale dla tego, ze miałam na nią ochotę, bo chyba jednak nie potrzebowałam snu, czułam się rześko i bardzo dobrze. Norbert chyba spał, bo miał zamknięte oczy i nie poruszył się nawet jak podniosłam się z łóżka. Wskoczyłam w piżamę i poszłam do kuchni. Gdy zapaliłam światło wrzasnęłam:
- Jezu Norbert!- Stał oparty o kuchenny blat z rękami skrzyżowanymi na szerokiej piersi, lekko przechylał głowę na bok, a ciemne włosy przysłoniły mu policzek. Uśmiechał się iście anielsko, a oczy błyskały rozbawieniem. 
- Bardzo śmieszne – mruknęłam. 
- Chciałam go wyminąć w drodze do czajnika ale chwycił mnie w pasie :
- Dzień dobry – nachylił się ku moim ustom i delikatnie pocałował.
- Dzień dobry – odwzajemniłam i uśmiech i pocałunek. - mam ochotę na kawę, a ty? 
Ja mam ochotę na ciebie.
Uśmiechnęłam się smutno, ale Norbert pstryknął mnie w nos. 
Ej, jakoś to przeżyjemy.
Gdy ty to mówisz, wiem , że tak będzie. 
Po chwili wykręciłam się z uścisku i wyciągnęłam rękę by przekręcić kurek pod czajnikiem, ale Norbert złapał mnie w pasie i obrócił tyłem do siebie.
- Zamknij oczy – polecił na głos.
- Chcę kawy! - niemal tupnęłam nogą. 
- Zamknij oczy – roześmiał się.
- Zamknęłam! Nie śmiej się ze mnie. 
- Och, nie śmieję, to po prostu urocze. - potarł zarostem o mój policzek. - teraz wyobraź sobie swój kubek na stole- ciągnął – sypiesz kawę...już?
- Tak, co robimy? 
-Teraz cukier i mleko – zignorował moje pytanie. Poczułam, ze się uśmiecha. Puścił mnie i powiedział:
- A teraz otwórz oczy.
Zrobiłam co kazał i na stole przed sobą zobaczyłam kubek z gorącą białą kawą.
Norbert podniósł kubek i upił łyk.
- Mmmmm pycha – wyciągnął kawę w moją stronę – no spróbuj. 
- Ręce tak mi się trzęsły, że kompletnie nie mogłam utrzymać kubka. Norbert pomógł mi i wreszcie napiłam się tej wyczarowanej kawy.
- Dobra- wykrztusiłam.
- Pewnie, że dobra, anielska- odparł i pociągnął mnie za rękę do pokoju- po śniadaniu zobaczymy co jeszcze potrafisz! 
A co zjemy na śniadanie? To co wyczarujemy? Hokus – pokus?
- Cuda to nie czary – odpowiedział poważnie, siadając w fotelu i pociągając mnie do siebie na kolana. 
- Cud charakteryzuje się tym, że na ogół nie jest niczym nadzwyczajnym, nie towarzysza mu fajerwerki, huczna oprawa i celebracja. Cudem jest to, ze dzieje się w pożądanej chwili i miejscu. Istnieje poza zazwyczaj przynależnym mu czasem i przestrzenią, omijając proces żmudnego tworzenia. Manna w Ziemi Obiecanej nie byłą cudem, to był po prostu pokarm, ale to, ze była dana Izraelitom w danej chwili i miejscu. Nie ma nic nie z tej ziemi w kawie , którą przygotowałaś, wygląda i smakuje jak normalna kawa, ale stworzyłaś ją nie ruszając się z miejsca. Cuda są dla tych, którzy mają otwarte serca i oczy i potrafią je dostrzec. Cuda to siła woli oraz Boski pierwiastek i wiara w to, że gdy cud nie będzie miał jednak miejsca, będziesz wierzyć, że taki był Boży zamysł. Cuda są dla tych, którzy potrafią je doczytać. Dla jednego motyl w domu w zimie będzie wytłumaczalnym zjawiskiem, zbłąkany obudził się gdy w domu zrobiło się cieplej, ale ty zawsze dostrzegałaś w tym cud prawda? 
- Tak...tak było...
- Właśnie wtedy cię pokochałem... 
- Mmmm – przytuliłam się mocno do niego.- ja gdy cię zobaczyłam w Mektub.... zatonęłam w twoich oczach, chciałam wsunąć dłonie w twoje włosy, by moje palce zatańczyły z nimi...
I znów zobaczyłam w jego oczach ten błysk pożądania. Wsunął moje ręce w swoje włosy. 
W ten sposób?
Tak, w ten... 
Pochyliłam się i nasze usta się spotkały, najpierw całowaliśmy się delikatnie, jak muśnięcia skrzydłami motyla, ale jego gorące usta stawały się wciąż bardziej zaborcze. Jakby chciał zagarnąć mnie całą dla siebie. Uwielbiałam gdy mnie tak całował, w jego ramionach topniałam jak bursztyn i stawałam się piękną kobietą.
I nie miałam siły by przerwać. Ale Norbert potrafił się opanować, co wczoraj udowodnił. Teraz też, przestał mnie całować i mocno przytulił. 
- Masz ochotę na sałatkę owocowo – jogurtową?- zapytał i nie czekając na odpowiedź sięgnął na szafkę za fotelem i podał mi jeden z pucharków z sałatką. Drugi wziął dla siebie. 
I mówisz, że to nie magia? 
Absolutnie – roześmiał się. 
Zjedliśmy sałatkę, a potem poszliśmy do kuchni by umyć naczynia. Norbert mył, a ja wycierałam z zewnątrz szkło i chowałam na swoje miejsce. Gdy skończyliśmy było po dziesiątej.
- Mamy godzinę do odwiedzin Anki – powiedział głosem, od którego robiło mi się ciepło w sercu.- zobaczymy co jeszcze daje ci anielskie serce. Chodź. - wyciągnął rękę i mocno mnie do siebie przytulił. - tylko spokojnie – powiedział- będę przy tobie. Nagle zrobiło się ciemno, ale po chwili ciemność ustąpiła. Norbert mnie puścił i rozejrzałam się wokół. Znajdowaliśmy się w przeogromnej bibliotece, oświetlonej tylko ciepłym światłem małych lampek znajdujących się na stolikach pośrodku holu. Po obu stronach stały bardzo wysokie regały z wiśniowego drewna, pełne książek. 
- Co to za miejsce?
- Biblioteka Aniołów – Norbert wziął mnie za rękę i ruszyliśmy przez hol, w kierunku wielkiego biurka, stojącego na końcu sali. Wcześniej nie widziałam tu nikogo, ale teraz spostrzegłam, ze za biurkiem siedzi świetlista postać.
-   Kto to? 
- Yezalel , jest Cherubinem, Cherubini to II chór anielski, między innymi -  niebiańscy kronikarze . Yezalel odpowiada za zjednoczenie, pracę zespołową i badawczą, wierność, uczciwość, miłość i optymizm, chroni przed kłamstwem i oszustwem, wspiera przyjaźń i zgodne partnerstwo. Myślę, że  nam pomoże jeśli chodzi o to kim teraz jesteś i powie jak mamy odnaleźć Rafała.
- Dambiaha Ejaelu, nie Rafała, witaj, nie spodziewałem się ciebie u nas po tym wszystkim – spojrzał na mnie znacząco Yezalel, po czym wstał i podszedł do nas.
- Tak jest Yezalelu, witaj – skłonił się przed nim. Yezalel nie wydawał się zachwycony naszym najściem,był wysoki i szczupły, miał na sobie popielaty garnitur i biała koszulę, na serdecznym palcu błyszczał złoty pierścień ze szmaragdem. Gdy przyjął ukłony Norberta, skierował wzrok na mnie i błysk zdumienia namalował sie an jego twarzy, potem długo mierzył mnie wzrokiem. 
- No tak, to wszystko wyjaśnia - mruknął - A ty jak widzę jesteś Yelahia – uśmiechnął się ciepło i szczerze.
- Natalia – wydukałam.
- Sądzisz, że mogę się mylić?  Jesteś Natalią na ziemi, tu jesteś Yelahią. 
Spojrzałam na Norberta, ale on wpatrywał się we mnie zdumionymi oczyma.
- Yelahia –  odparł Yezalel machając z rozbawieniem ręką i wracając za biurko - to anioł z VI chóru Cnót, odpowiadasz za walkę z niesprawiedliwością, odważne wybory, otrzymywanie zadośćuczynienia za krzywdy, jest opiekunem wojowników ducha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz