XIX
Nie wiem czy bym usnęła, nawet gdybym musiała
spać. Miałam w głowie straszny bałagan, musiałam sobie wszystko
poukładać, miałam wrażenie, że najtrudniej to będzie mnie samej
rozstać się z dotychczasowym życiem. Postanowiłam wstać i napić
się kawy, ale dla tego, ze miałam na nią ochotę, bo chyba jednak
nie potrzebowałam snu, czułam się rześko i bardzo dobrze. Norbert
chyba spał, bo miał zamknięte oczy i nie poruszył się nawet jak
podniosłam się z łóżka. Wskoczyłam w piżamę i poszłam
do kuchni. Gdy zapaliłam światło wrzasnęłam:
- Jezu Norbert!- Stał oparty o kuchenny blat z
rękami skrzyżowanymi na szerokiej piersi, lekko przechylał głowę
na bok, a ciemne włosy przysłoniły mu policzek. Uśmiechał się
iście anielsko, a oczy błyskały rozbawieniem. - Bardzo śmieszne – mruknęłam.
- Chciałam go wyminąć w drodze do czajnika
ale chwycił mnie w pasie :
- Dzień dobry – nachylił się ku moim ustom
i delikatnie pocałował.
- Dzień dobry – odwzajemniłam i uśmiech i
pocałunek. - mam ochotę na kawę, a ty?
Ja mam ochotę na ciebie.
Uśmiechnęłam się smutno, ale Norbert
pstryknął mnie w nos.
Ej,
jakoś to przeżyjemy.
Gdy
ty to mówisz, wiem , że tak będzie.
Po chwili wykręciłam się z uścisku i
wyciągnęłam rękę by przekręcić kurek pod czajnikiem, ale
Norbert złapał mnie w pasie i obrócił tyłem do siebie.
- Zamknij oczy – polecił na głos.
- Chcę kawy! - niemal tupnęłam nogą. - Zamknij oczy – roześmiał się.
- Zamknęłam! Nie śmiej się ze mnie.
- Och, nie śmieję, to po prostu urocze. - potarł zarostem o mój policzek. - teraz wyobraź sobie swój kubek na stole- ciągnął – sypiesz kawę...już?
- Tak, co robimy?
-Teraz cukier i mleko – zignorował moje pytanie. Poczułam, ze się uśmiecha. Puścił mnie i powiedział:
- A teraz otwórz oczy.
Zrobiłam co kazał i na stole przed sobą
zobaczyłam kubek z gorącą białą kawą.
Norbert podniósł kubek i upił łyk.
- Mmmmm pycha – wyciągnął kawę w moją
stronę – no spróbuj.
- Ręce tak mi się trzęsły, że kompletnie
nie mogłam utrzymać kubka. Norbert pomógł mi i wreszcie
napiłam się tej wyczarowanej kawy.
- Dobra- wykrztusiłam.
- Pewnie, że dobra, anielska- odparł i
pociągnął mnie za rękę do pokoju- po śniadaniu zobaczymy co
jeszcze potrafisz! A co zjemy na śniadanie? To co wyczarujemy? Hokus – pokus?
- Cuda to nie czary – odpowiedział poważnie, siadając w fotelu i pociągając mnie do siebie na kolana.
- Cud charakteryzuje się tym, że na ogół nie jest niczym nadzwyczajnym, nie towarzysza mu fajerwerki, huczna oprawa i celebracja. Cudem jest to, ze dzieje się w pożądanej chwili i miejscu. Istnieje poza zazwyczaj przynależnym mu czasem i przestrzenią, omijając proces żmudnego tworzenia. Manna w Ziemi Obiecanej nie byłą cudem, to był po prostu pokarm, ale to, ze była dana Izraelitom w danej chwili i miejscu. Nie ma nic nie z tej ziemi w kawie , którą przygotowałaś, wygląda i smakuje jak normalna kawa, ale stworzyłaś ją nie ruszając się z miejsca. Cuda są dla tych, którzy mają otwarte serca i oczy i potrafią je dostrzec. Cuda to siła woli oraz Boski pierwiastek i wiara w to, że gdy cud nie będzie miał jednak miejsca, będziesz wierzyć, że taki był Boży zamysł. Cuda są dla tych, którzy potrafią je doczytać. Dla jednego motyl w domu w zimie będzie wytłumaczalnym zjawiskiem, zbłąkany obudził się gdy w domu zrobiło się cieplej, ale ty zawsze dostrzegałaś w tym cud prawda?
- Tak...tak było...
- Właśnie wtedy cię pokochałem...
- Mmmm – przytuliłam się mocno do niego.- ja
gdy cię zobaczyłam w Mektub.... zatonęłam w twoich oczach,
chciałam wsunąć dłonie w twoje włosy, by moje palce zatańczyły
z nimi...
I znów zobaczyłam w jego oczach ten
błysk pożądania. Wsunął moje ręce w swoje włosy.
W
ten sposób?
Tak, w ten...
Pochyliłam się i nasze usta się spotkały,
najpierw całowaliśmy się delikatnie, jak muśnięcia skrzydłami
motyla, ale jego gorące usta stawały się wciąż bardziej
zaborcze. Jakby chciał zagarnąć mnie całą dla siebie.
Uwielbiałam gdy mnie tak całował, w jego ramionach topniałam jak
bursztyn i stawałam się piękną kobietą.
I nie miałam siły by przerwać. Ale Norbert
potrafił się opanować, co wczoraj udowodnił. Teraz też,
przestał mnie całować i mocno przytulił.
- Masz ochotę na sałatkę owocowo –
jogurtową?- zapytał i nie czekając na odpowiedź sięgnął na
szafkę za fotelem i podał mi jeden z pucharków z sałatką.
Drugi wziął dla siebie.
I
mówisz, że to nie magia?
Absolutnie
– roześmiał się.
Zjedliśmy sałatkę, a potem poszliśmy do
kuchni by umyć naczynia. Norbert mył, a ja wycierałam z zewnątrz
szkło i chowałam na swoje miejsce. Gdy skończyliśmy było po
dziesiątej.
- Mamy godzinę do odwiedzin Anki – powiedział
głosem, od którego robiło mi się ciepło w sercu.-
zobaczymy co jeszcze daje ci anielskie serce. Chodź. - wyciągnął
rękę i mocno mnie do siebie przytulił. - tylko spokojnie –
powiedział- będę przy tobie. Nagle zrobiło się ciemno, ale po
chwili ciemność ustąpiła. Norbert mnie puścił i rozejrzałam
się wokół. Znajdowaliśmy się w przeogromnej bibliotece,
oświetlonej tylko ciepłym światłem małych lampek znajdujących
się na stolikach pośrodku holu. Po obu stronach stały bardzo
wysokie regały z wiśniowego drewna, pełne książek. - Co to za miejsce?
- Biblioteka Aniołów – Norbert wziął mnie za rękę i ruszyliśmy przez hol, w kierunku wielkiego biurka, stojącego na końcu sali. Wcześniej nie widziałam tu nikogo, ale teraz spostrzegłam, ze za biurkiem siedzi świetlista postać.
-
Kto to?
- Yezalel
, jest Cherubinem, Cherubini to II chór anielski, między innymi - niebiańscy
kronikarze . Yezalel odpowiada za zjednoczenie, pracę
zespołową i badawczą, wierność, uczciwość, miłość i
optymizm, chroni przed kłamstwem i oszustwem, wspiera przyjaźń i
zgodne partnerstwo. Myślę, że nam pomoże jeśli chodzi o
to kim teraz jesteś i powie jak mamy odnaleźć Rafała.
- Dambiaha Ejaelu, nie Rafała, witaj, nie
spodziewałem się ciebie u nas po tym wszystkim – spojrzał na
mnie znacząco Yezalel, po czym wstał i podszedł do nas.
- Tak jest Yezalelu, witaj – skłonił się
przed nim. Yezalel nie wydawał się zachwycony naszym najściem,był
wysoki i szczupły, miał na sobie popielaty garnitur i biała
koszulę, na serdecznym palcu błyszczał złoty pierścień ze
szmaragdem. Gdy przyjął ukłony Norberta, skierował wzrok na mnie i błysk zdumienia namalował sie an jego twarzy, potem długo mierzył mnie wzrokiem. - No tak, to wszystko wyjaśnia - mruknął - A ty jak widzę jesteś Yelahia – uśmiechnął się ciepło i szczerze.
- Natalia – wydukałam.
- Sądzisz, że mogę się mylić? Jesteś
Natalią na ziemi, tu jesteś Yelahią.
Spojrzałam na Norberta, ale on wpatrywał
się we mnie zdumionymi oczyma.
-
Yelahia – odparł Yezalel machając z rozbawieniem ręką i wracając
za biurko - to anioł z VI chóru
Cnót, odpowiadasz za walkę z niesprawiedliwością, odważne
wybory, otrzymywanie zadośćuczynienia za krzywdy, jest opiekunem
wojowników ducha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz